Ukraina się trzyma
Rosja dostaje od Ukrainy lekcję, jakiej nie miała od II wojny światowej
Według danych Kijowa w niecałe dwa tygodnie od początku agresji Rosja straciła ponad 11 tys. żołnierzy, 300 czołgów, 1000 wozów opancerzonych, 90 samolotów i śmigłowców (stan na poniedziałek). Postęp ofensywy lądowej wyraźnie zwolnił, są rejony, gdzie Rosjanie musieli się cofnąć. Nie udało im się okrążyć Kijowa, zdobyć Charkowa, trwa ciężki bój o Czernichów, Mariupol, Mikołajów. W miastach zajętych na południu zaczynają się protesty, rządzi bezprawie. W miastach na północy, których Ukraińcy nie oddali, dochodzi już do walk ulicznych i egzekucji na cywilach.
Jeśli ukraińskie dane o stratach Rosji są wiarygodne i będą nadal rosnąć w takim tempie, gdy ukaże się ten numer POLITYKI, Władimir Putin poświęci na zdobycie Ukrainy życie niemal tylu żołnierzy, ilu oficjalnie poległo przez 10 lat sowieckiej interwencji w Afganistanie. Nawet jeśli dane obrońców są zawyżone, to już jest klęska.
Dziewięć samolotów i śmigłowców zestrzelonych jednego dnia (informacja z soboty), zakopane w błocie systemy obrony powietrznej warte kilkanaście milionów dolarów, wielki konwój, który utknął pod Kijowem, bezkarne ataki ukraińskich bezzałogowców, porzucane z braku paliwa ciężarówki i transportery, dziesiątki czołgowych wież odstrzelonych przez pociski przeciwpancerne – stan rosyjskiego wojska, jaki znaliśmy z propagandy, jest daleki od realiów.
Aluminiowe trumny
Na Ukrainie trwa największy test efektów modernizacji rosyjskiej armii, która w ciągu ostatnich 15 lat pochłonęła setki miliardów dolarów. Na razie ocena wypada poniżej zadowalającej, przynajmniej jeśli czytać zachodnie ekspertyzy. Lista niedomagań zdaje się nie mieć końca: rozdrobnienie grup zadaniowych, niewystarczające zapasy, słabe rozpoznanie i przygotowanie ogniowe, brak koordynacji działań na lądzie i w powietrzu, błędna ocena przeciwnika.