Przewaga Macrona jest dużo wyższa, niż wynikało z ostatnich sondaży, które przewidywały, że urzędujący prezydent może liczyć zaledwie na 1–2 pkt proc. głosów więcej niż kandydatka skrajnej prawicy. Na trzecim miejscu znalazł się lider skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon – ostatecznie dostał 20 proc. głosów i to jego elektorat będzie kluczowy w drugiej turze. Inny kandydat skrajnej prawicy Eric Zemour osiągnął 7,3 proc., a kandydatka republikańskiej prawicy Valérie Pécresse – 5 proc.
Czytaj też: Le Pen gra z przeciwnikami Polski. Czy PiS tego nie widzi?
Pięcioletnia kadencja
Blisko 48,7 mln Francuzów wybierało w niedzielę prezydenta spośród 12 zgłoszonych kandydatów. „Chociaż rosyjska agresja na Ukrainę zaważyła na kampanii wyborczej, to tradycyjnie sprawy zagraniczne zajmują pomniejszą część wiecowych i telewizyjnych wystąpień. Głównym tematem – i to w obu turach – była i będzie sytuacja ekonomiczna Francuzów, co ma tam tradycyjnie nazwę pouvoir d’achat, siły nabywczej zarobków, świadczeń socjalnych i emerytur. Obrona owej pouvoir d’achat przed erozją to zawsze główne hasło wszelkich protestów” – pisał w „Polityce” Marek Ostrowski. Ten temat promował Marine Le Pen, która przedstawiała się jako reprezentantka „zwykłych Francuzów”.
Lokale do głosowania były otwarte w godzinach 8–19. W dużych miastach, jak Paryż, Marsylia czy Lyon, można było oddać głos do godz. 20. We Francji prezydent jest wybierany w powszechnych wyborach bezpośrednich na pięcioletnią kadencję z możliwością jednokrotnej reelekcji. Wygrany musi zebrać bezwzględną większość głosów oddanych w jednej lub dwóch turach, niezależnie od frekwencji.
Druga tura przewidziana jest na 24 kwietnia, sondaże także w niej wskazywały na minimalną przewagę Macrona. „Le Pen w Pałacu Elizejskim oznaczałaby rozbicie europejskiej jedności, co byłoby wielkim prezentem dla Putina i katastrofą dla Ukraińców” – pisał na swoim blogu Edwin Bendyk. „Marine Le Pen nie ukrywa swojego proputinizmu, antyamerykanizmu, niechęci do NATO i unijnych struktur”.
Czytaj też: Tak, Le Pen może wygrać wybory mimo sympatii dla Putina
Oczekiwana niska frekwencja
Komentatorzy obawiali się niskiej frekwencji w wyborach. Według sondażu z piątku instytutu Ipsos-Sopra Steria dla dziennika „Le Monde” oczekiwana frekwencja szacowana była na 70–74 proc. w porównaniu do 77,8 proc. w I turze 2017 r.
W 2017 r. w II turze wyborów zmierzyła się ta sama para: Macron wygrał z Le Pen 66,1 proc. do 33,9 proc. głosów. W pierwszej turze obecny szef państwa uzyskał wówczas 24,01 proc., a Le Pen 21,3 proc. głosów.