Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Rosjanie w pośpiechu wyjeżdżają z ojczyzny. A może uciekają?

Lotnisko Moskwa-Domodiedowo, 24 lutego 2022 r., czyli początek rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Lotnisko Moskwa-Domodiedowo, 24 lutego 2022 r., czyli początek rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Stringer / TASS / Forum
Wojna skłoniła wielu Rosjan do wyjazdu z ojczyzny. Dla jednych to emigracja, dla innych ewakuacja. Wybierają m.in. Gruzję, Grecję i Turcję i raczej nie planują prędkiego powrotu.

Od początku „specoperacji” trwa nowa fala emigracji z Rosji. Najczęściej do państw tzw. bliskiej zagranicy, jak Armenia i Gruzja. Rosjanie decydują się też na kraje europejskie, ale wówczas potrzebują wiz i wybierają kraje „przyjazne”, gdzie nie zderzą się z postawą „okupantów nie obsługujemy”, a więc Grecję, Włochy, Turcję oraz Węgry. Ostatnio także Francję, bo odwołała obostrzenia covidowe dla turystów z Rosji. Spośród kierunków pozaeuropejskich dominują Izrael i kraje Zatoki Perskiej.

Rosjanie. Emigranci czy turyści?

Kreml nie przyznaje się, ilu Rosjan opuściło kraj po wybuchu wojny 24 lutego. Julia Florinskaja, główna ekspertka instytutu analizy społecznej w Rosyjskiej Akademii Gospodarki Krajowej, kilka dni temu w rozmowie z portalem Meduza podała, że przez pierwsze dwa tygodnie ojczyznę opuściło ponad 100 tys. osób, natomiast do końca marca kolejne 150 tys. Obecnie mówi się o 300–500 tys., a niekiedy nawet ponad milionie emigrantów. Federalna Służba Statystyczna, a w ślad za nią FSB na początku maja informowało, że w pierwszym kwartale tego roku granicę przekroczyło ponad 3,8 mln osób. Nie wiadomo, w jakim celu, więc – jak podkreśla Florinskaja – dane te niewiele wyjaśniają.

Wiadomo jednak, że do Armenii wyjechało 134 tys. Rosjan, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej, do Kazachstanu 205 tys. – dwukrotnie więcej, a do Gruzji 38 tys. – pięć razy więcej. Podobne wzrosty notują Tadżykistan (8,8 tys. w pierwszym kwartale 2021 r. do 40 tys. w tym roku), Estonia (przed rokiem 29 tys., teraz 125 tys.), Łotwa (13 tys. do 25 tys.) oraz Litwa (41 do 48 tys.). Nie wiadomo, czy to kraje docelowe, czy jedynie tranzytowe. Czy 351 tys. Rosjan w Egipcie, 363 tys. w Turcji albo 263 tys. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to emigranci, czy turyści?

Najczęściej wybierają Gruzję, Turcję i Grecję

Najłatwiej wyjechać, znajdując zatrudnienie za granicą. Tę drogę wybierają przede wszystkim fachowcy z branży IT. Innym ułatwieniem jest małżeństwo. W tym przypadku łatwiej dostać wizę, jest też większa szansa na obywatelstwo w przyszłości. Na trzecim miejscu jest edukacja i studia, pozwalające zamieszkać poza ojczyzną na podstawie wizy studenckiej. Niektóre kraje, np. Austria, przyznają status rezydenta w sytuacji poczynionych na miejscu inwestycji o wartości nie mniejszej niż 100 tys. euro. W grę może też wchodzić zakup nieruchomości – to przypadek Turcji.

Rosjanie najczęściej wybierają Gruzję. Tu wciąż można porozumieć się po rosyjsku, w dodatku Gruzini desperacko potrzebują pieniędzy od „rosyjskich turystów”. Nie ma lotów bezpośrednich, więc do Tbilisi trzeba lecieć z Turcji lub Armenii. Legalnie Rosjanie mogą tam przebywać cały rok, potem wystarczy przekroczyć granicę z Armenią i wrócić, by zyskać następny itd. Minusem są koszty życia. To mit, że Gruzja jest tania; wynajem mieszkania jest tu nadal atrakcyjniejszy niż w Moskwie czy Sankt Petersburgu. Działają też media społecznościowe zablokowane w Rosji, jak YouTube, Instagram, Facebook czy Twitter.

Bardzo popularnym kierunkiem są też Turcja i Grecja, zwłaszcza że dochody ich obu w znacznym stopniu zależą od rosyjskich turystów. W Turcji Rosjanie mogą zostać legalnie przez 90 dni i wystarczy nabyć nieruchomość, by prawo pobytu przedłużyło się do dwóch lat. W Grecji podobnie, z tą różnicą, że to kraj UE. Do tego dochodzi mniejszy i niespecjalnie atrakcyjny rynek pracy, jeśli nie zna się greckiego. Dlatego to dobry cel tylko dla tych, którzy mają stałe źródła dochodu.

Bezpośrednim lotem z Moskwy można dotrzeć również do Serbii. To jedyne europejskie państwo, które nie poparło sankcji na Rosję, i jedno z najbardziej wobec niej lojalnych na kontynencie – silna jest wciąż pamięć interwencji NATO w 1999 r. Rosjanie mogą tu przebywać bez wizy 30 dni, potem wystarczy przekroczyć granicę z Bośnią, a stempel w paszporcie legalizuje ich pobyt na kolejny miesiąc. Mogą otrzymać także prawo stałego pobytu, warunkiem jest stałe zatrudnienie, studia albo małżeństwo. Z tego rozwiązania korzystają ci, którzy nie mają dużych oszczędności – Serbia to jedno z najtańszych państw Europy.

Czytaj też: Czy Rosja zemści się na światowym lotnictwie?

Bolesny odpływ informatyków

Powodów, dlaczego Rosjanie wyjeżdżają z kraju, jest wiele. Dla części z nich to nie emigracja, ale ewakuacja. Organizacja non-profit „OK Russians”, która pomaga przeciwnikom wojny w Rosji, przeprowadziła w marcu ankietę wśród osób, które opuściły kraj z jej powodu. Z badań tych wynika, że wyjeżdżają młodzi, dobrze wykształceni i niewspierający decyzji Putina. Jedna trzecia to specjaliści IT, jedna trzecia menedżerowie, na resztę składają się przedstawiciele zawodów biurowych i kreatywnych, tj. projektanci, dziennikarze, prawnicy, lekarze. Połowę (47 proc.) stanowią osoby poniżej 35. roku życia, prawie 30 proc. to ludzie w średnim wieku (do 44 lat).

Najbardziej widoczny i bolesny dla władz jest exodus informatyków. Już przed wojną w branży IT brakowało pół miliona pracowników, a w marcu, jak podała agencja Interfax, miało wyjechać 70–100 tys. Rządzący obawiają się czarnego scenariusza, więc starają się ich zatrzymać lub przymusić do pozostania w kraju. Powstał system zachęt i kar. Z jednej strony pracownicy IT są więc zwolnieni z poboru do wojska, a ich firmy dofinansowywane.

Z drugiej strony Duma Państwowa planuje przyjąć ograniczenia dla informatyków w przypadku wyjazdów zagranicznych. Staną się dosłownie więźniami we własnym kraju. Dlatego wielu z nich już wyjechało, zachowując pracę, bo i większość koncernów zagranicznych z branży wycofuje się z Rosji. Mogą więc nadal zarabiać godnie, wystarczy, że wyjadą – jak tłumaczyła dziennikarzom rosyjskiej odsłony BBC informatyczka Tatiana, która z mężem i dziećmi przeniosła się do Tbilisi.

„Jestem na urlopie. Bez obaw. Wrócę”

Trwa również emigracja elit, w tym ok. 150 dziennikarzy, głównie korespondentów zablokowanego portalu Meduza, stacji Dożdź, zlikwidowanego Echa Moskwa czy zawieszonej „Nowoj Gaziety”. Oni opuścili ojczyznę raczej na dłużej. Na wyjazd zdecydowało się prócz tego wielu znanych artystów, piosenkarzy, a nawet legenda radzieckiej i rosyjskiej sceny Ałła Pugaczowa. Większość z nich zapewnia asekuracyjnie: „Jestem na urlopie. Nie martwcie się. Wrócę”. Przebywają głównie w Izraelu, jak znana piosenkarka Jasmin, raper Dżigan albo Iwan Urgant z Pierwszego Kanału. Jego program zdjęto z anteny, on sam zapewnia, że wyłącznie z powodu wakacji, na które właśnie się udał. Do Dubaju wybrał się Jegor Krid, jest tu także znana wokalistka Njusza. Do Paryża poleciała z kolei Zemfira, która twierdzi na Instagramie, że „myślami jest w Rosji”.

Do Wilna przez Białoruś przedostała się liderka Pussy Riot Maria Alochina. Ona i jej koleżanki z feministycznego kolektywu „zbezcześciły” w 2012 r. cerkiew Chrystusa Zbawiciela, wyśpiewując „punkową modlitwę”, czyli bunt przeciwko zblatowaniu religii i władzy. Później była wielokrotnie aresztowana za udział w protestach i obrazę władzy, represjonowana, stygmatyzowana jako „zdrajczyni matki Rosji”. A w lutym skazana na dwa tygodnie kolonii karnej za „propagowanie symboliki nazistowskiej”. Po kilku nieudanych próbach udało jej się przedostać autobusem z Białorusi na Litwę. Zapewnia, że chce wrócić do kraju, „kiedy tylko będzie mogła”.

Rosja? Nie chcę tu żyć

W przypadku wielu Rosjan wyjazd miał charakter raczej pilnej ewakuacji niż przemyślanej i zaplanowanej emigracji. Opuszczają kraj z sześciu podstawowych powodów: sprzeciwiają się wojnie, boją represji, mają trudności w pracy, obniża się poziom ich życia, brak im perspektyw i czują się wyobcowani wśród mas popierających reżim. 41 proc. z nich zakłada, że wyjechało na długo, 27 proc. ma pewność, że na zawsze, tylko co dziesiąty zamierza wrócić, a co piąty nie podjął jeszcze decyzji.

„Nie zamierzaliśmy [z chłopakiem] wyjeżdżać, przynajmniej nie tak szybko – mówi Meduzie informatyczka Sofia. – Ale widziałam symbol Z wymalowany na drzwiach wielu sąsiadów i zdałam sobie sprawę, że ludzie naprawdę popierają tę wojnę. Czułam się nieswojo, zrozumiałam, że nie chcę tu żyć”.

Większość tych, którzy opuścili Rosję, nie było na to przygotowanych ani materialnie, ani emocjonalnie. Tęsknią za rodziną i boją się problemów finansowych, bo często nie mają dostępu do oszczędności na rosyjskich kontach. Ich karty nie działają za granicą, bo banki odcięto od systemu SWIFT.

Czuć w uciekinierach niepokój o przyszłość. Obawiają się wysokich kosztów życia w nowych krajach, zwłaszcza że kurs rubla jest niski i wciąż osłabia go inflacja. Mają też trudności z wynajmem, bo brakuje mieszkań, a ceny wystrzeliły. To zrozumiałe, bo schronienia szukają też ukraińscy uchodźcy. Stąd logika: „Pieniędzy wystarczy na kilka miesięcy, a później trzeba będzie się stąd wydostać” – jak 8 marca opowiadali Varlamowowi, znanemu blogerowi, rosyjscy emigranci. Materiał „Emigracja z Rosji: dokąd wyjechać” na YouTubie ma już przeszło 3,2 mln odsłon.

Czytaj też: Czy sankcje na Rosję Putina zdołają ocalić Ukrainę?

Dopóki jest Putin, nie ma powrotu

Wyjeżdżając, Rosjanie liczą się także z przejawami rusofobii. Większość jednak przyznaje, że się z nią nie zetknęła. Choć w Gruzji można napotkać napisy: „Wracajcie do siebie!”, to emigranci rozumieją sceptycyzm miejscowych. Niektórzy go nawet podzielają. „Państwa, które znałam i rozumiałam, już nie ma” – mówi portalowi Sibir.Realii Marina z Nowosybirska, która z mężem i trójką dzieci wyjechała do Taszkientu już 3 marca.

A wrócić nie ma dokąd. Obecna emigracja przypomina tę z lat 1919–20, gdy ludzie uciekali w poszukiwaniu ratunku – jak wyjaśniała na początku kwietnia w Radiu Swoboda socjolożka Ljubow Borusjak z Uniwersytetu Pedagogicznego w Moskwie. Ten exodus różni się też od aliji żydowskiej z lat 70., bo Żydzi długo wówczas czekali na oficjalną zgodę radzieckich władz. Dzisiejsze wyjazdy przypominają raczej bieżeństwo – są przymusowe i nagłe. Jak mówi Marina z Nowosybirska: „Dopóki Putin pozostaje u władzy, nie ma powrotu”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną