Od początku „specoperacji” trwa nowa fala emigracji z Rosji. Najczęściej do państw tzw. bliskiej zagranicy, jak Armenia i Gruzja. Rosjanie decydują się też na kraje europejskie, ale wówczas potrzebują wiz i wybierają kraje „przyjazne”, gdzie nie zderzą się z postawą „okupantów nie obsługujemy”, a więc Grecję, Włochy, Turcję oraz Węgry. Ostatnio także Francję, bo odwołała obostrzenia covidowe dla turystów z Rosji. Spośród kierunków pozaeuropejskich dominują Izrael i kraje Zatoki Perskiej.
Rosjanie. Emigranci czy turyści?
Kreml nie przyznaje się, ilu Rosjan opuściło kraj po wybuchu wojny 24 lutego. Julia Florinskaja, główna ekspertka instytutu analizy społecznej w Rosyjskiej Akademii Gospodarki Krajowej, kilka dni temu w rozmowie z portalem Meduza podała, że przez pierwsze dwa tygodnie ojczyznę opuściło ponad 100 tys. osób, natomiast do końca marca kolejne 150 tys. Obecnie mówi się o 300–500 tys., a niekiedy nawet ponad milionie emigrantów. Federalna Służba Statystyczna, a w ślad za nią FSB na początku maja informowało, że w pierwszym kwartale tego roku granicę przekroczyło ponad 3,8 mln osób. Nie wiadomo, w jakim celu, więc – jak podkreśla Florinskaja – dane te niewiele wyjaśniają.
Wiadomo jednak, że do Armenii wyjechało 134 tys. Rosjan, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej, do Kazachstanu 205 tys. – dwukrotnie więcej, a do Gruzji 38 tys. – pięć razy więcej. Podobne wzrosty notują Tadżykistan (8,8 tys. w pierwszym kwartale 2021 r. do 40 tys. w tym roku), Estonia (przed rokiem 29 tys., teraz 125 tys.), Łotwa (13 tys. do 25 tys.) oraz Litwa (41 do 48 tys.). Nie wiadomo, czy to kraje docelowe, czy jedynie tranzytowe. Czy 351 tys. Rosjan w Egipcie, 363 tys. w Turcji albo 263 tys.