Wojna na kresach
Siewierodonieck w ogniu walk. Ukraińcy szykują Rosjanom „gorące powitanie”
To ukraińskie „kresy wschodnie”, obszar obwodu ługańskiego, ogarniętego osiem lat temu sponsorowaną z Moskwy rebelią. Ukraina zachowała kontrolę nad Siewierodonieckiem, odbudowała zniszczony w wojnie most przez Doniec do nieco mniejszego Lisiczańska i przygotowała się do obrony. Rzeka wyznacza linie zaopatrzenia i jest biernym uczestnikiem walki. Rosjanie kilka tygodni przebijali się przez Kreminną i Rubiżne wzdłuż północnego brzegu. Nie udało im się jednak przejść rzeki pod Łymanem ani w zakolu pod Biłohoriwką, gdzie próby przepraw kończyły się pod ogniem artylerii. Ukraińskie oddziały na południowym brzegu Dońca wciąż są silne, ale Siewierodonieck leży po północnej stronie i jest prawie otoczony. Rosjanie zajęli położony przy obwodnicy hotel Mir, co po rosyjsku znaczyć może i pokój, i świat. Jeśli „ruski mir” będą chcieli narzucić całemu miastu, czeka ich walka w gęstej zabudowie.
Siewierodonieck na mapie ma średnicę pięciu kilometrów i jest prawie okrągły, w odróżnieniu od podłużnego, przyklejonego do rzeki Lisiczańska. Dla obrony i zaopatrzenia cywilów kluczowe znaczenie mają dwa mosty łączące bliźniacze miasta. Lokalne władze przyznają, że normalnie żyć się już nie da, nie ma łączności komórkowej i elektryczności, woda dostępna jest tylko z otwartych zbiorników. Jeśli Ukraińcy postawią wszystko na jedną kartę, a Rosjanie nie odstąpią, Siewierodonieck może stać się nowym Mariupolem albo jeszcze gorzej, Buczą. Ewakuacja wciąż jest możliwa, bo Ukraina kontroluje przejście na zachód. Z dnia na dzień robi się ono coraz węższe, bo od Popasnej inne rosyjskie zgrupowanie powoli, ale skutecznie naciera naprzód. Co gorsza, Ukraińcy obawiają się, że Rosjanie pójdą również na Słowiańsk, największe miasto regionu.
To jest bitwa o skrawek terytorium Ukrainy, ale nabrała już symbolicznego wymiaru.