Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Boris Johnson nie dał się strącić z fotela premiera. Na razie

Za pozostaniem Borisa Johnsona w fotelu premiera opowiedziało się 211 członków Izby Gmin, przeciwko 148. Za pozostaniem Borisa Johnsona w fotelu premiera opowiedziało się 211 członków Izby Gmin, przeciwko 148. David Cliff / AP Photo / East News
Szef brytyjskiego rządu przetrwał dramatyczne głosowanie w Izbie Gmin i zachowa stanowisko, ale nie oznacza to końca jego kłopotów. Krytyka wyborców i opozycja w partii mogą usunąć go z 10 Downing Street jeszcze w tym roku.

Za pozostaniem Borisa Johnsona w fotelu premiera opowiedziało się 211 członków Izby Gmin z jego własnego ugrupowania, przeciwko – 148. Głosowanie było skutkiem coraz większej opozycji wobec niego w szeregach Partii Konserwatywnej, zbulwersowanej łamaniem obostrzeń w czasie pandemii. Ponieważ w brytyjskim systemie pozycja szefa rządu zrośnięta jest z rolą lidera partii sprawującej władzę, utrata poparcia własnych posłów automatycznie wstrząsa całą krajową sceną polityczną.

Jak upadła Margaret Thatcher

Premiera da się usunąć z urzędu na dwa sposoby. Teoretycznie mógł ustąpić sam, pod wpływem presji, uznając utratę większości w parlamencie. To z reguły zagrywka hazardowa, obliczona na starcie z ewentualnym rywalem – w przypadku zwycięstwa szef rządu udowadnia, że nadal cieszy się poparciem. Historia zna takie przypadki. W 1995 r. szef torysów i premier John Major zrezygnował ze stanowiska, by zmierzyć się z wewnątrzpartyjnymi krytykami. W lipcu tamtego roku stanął do wyborów na szefa konserwatystów i wygrał pewnie z Johnem Redwoodem.

Kryzys poparcia we własnej partii był też początkiem końca ery Margaret Thatcher. Nie chciała odpuścić. Jej twardogłowa polityka fiskalna i monetarna przełomu lat 80. i 90., sygnowana kontrowersyjnym podatkiem od usług zapewnianych Brytyjczykom przez władze publiczne w ich miejscu zamieszkania i mocną opozycją wobec mechanizmu kursów walutowych Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, podzieliła torysów na pół. W listopadzie 1990 r. rękawicę rzucił Thatcher Michael Heseltine. Nie został przywódcą partii, ale dowiódł, że i ona nad nią nie panuje. W pierwszej turze głosowania „Żelazna Dama” wygrała, ale za małą przewagą, by uznano jej poparcie za stabilne.

Reklama