20 kwietnia był w tym roku dla wielu Hiszpanów symboliczny, i to wyjątkowo nie ze względu na zestawienie cyfr wzięte na sztandar przez fanów marihuany. Tego dnia parlament podjął decyzję o zniesieniu, po dwóch latach od wybuchu pandemii, obowiązku noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych.
W jednym z najmocniej dotkniętych przez zarazę krajów, gdzie trauma odcisnęła się głęboko, większość obywateli przyjęła tę decyzję z mieszanką ulgi i niepewności. Z jednej strony zakażenia spadały, a z reżimu sanitarnego zrezygnował już prawie cały Stary Kontynent, z drugiej krytycy liberalizacji przepisów przestrzegali, że to ruch przedwczesny, bo wirus cały czas mutuje, a odporność zbiorowa zaczyna właśnie słabnąć – od pierwszych szczepień minął ponad rok.
Czytaj też: Późne powikłania nawet po lekkim covidzie. Strach się bać
Koronawirus znów atakuje
Dziś wiadomo, że przynajmniej dla części Hiszpanii wolność od maseczek potrwa zaledwie nieco ponad dwa miesiące. Koronawirus znów atakuje na Półwyspie Iberyjskim, rosną liczby chorych i hospitalizowanych, a władze rozważają powrót do restrykcji. Monitoring zarazy nie jest tak restrykcyjny jak wcześniej, ministerstwo publikuje dane zaledwie dwa razy w tygodniu. Nawet te szczątkowe informacje nie pozostawiają jednak wiele miejsca na wątpliwości.
Tygodniowa średnia przypadków zbliża się do 17 tys. przy 41 zgonach. Pacjentów hospitalizowanych przybywa zwłaszcza na południu kraju, w regionach popularnych wśród turystów – m.