Ponad 20-milionowa Sri Lanka przeżywa jeden z największych kryzysów gospodarczych w najnowszej historii. Wiele instytucji nie działa, brakuje paliwa, służba zdrowia jest sparaliżowana.
Szturm na siedzibę prezydenta, podpalony dom premiera
Wzburzeni demonstranci wdarli się w sobotę do rezydencji prezydenta Sri Lanki Gotabai Rajapaksy w stolicy Kolombo. Policja użyła gazu i armatek wodnych, rannych zostało co najmniej kilkadziesiąt osób, wśród nich są policjanci. Jak podała agencja Reutera, prezydent był uprzedzony o tym, że szykowane są demonstracje, dlatego już wcześniej opuścił swoją rezydencję.
Podobnie jak premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe, który zadeklarował w sobotę, że jest gotów zrezygnować ze stanowiska, by umożliwić sformowanie rządu przez przedstawicieli wszystkich partii. Liderzy opozycji, tak jak demonstranci, żądają rezygnacji prezydenta. Ten, jak podało BBC News, zapowiedział, że zrobi to 13 lipca.
Według zachodnich mediów protesty jednak się nasilają, podpalono m.in. dom premiera.
#Watch: Sri Lanka protesters take over the Old Parliament building https://t.co/6tSy6uunbc pic.twitter.com/e8Z6nLRUKI
— NDTV (@ndtv) July 9, 2022
Sri Lanka jest bankrutem
Kryzys na Sri Lance wydaje się trudny do opanowania, nie działa wiele szpitali i szkół, trudno kupić potrzebne leki, nie wspominając o paliwach. Rezerwy walutowe są w tej chwili rekordowo niskie, kraj nie spłaca długu publicznego, a premier Wickremesinghe przyznał otwarcie, że Sri Lanka jest bankrutem.
Jak podają różne media, do kryzysu przyczyniła się m.in. pandemia koronawirusa, która uderzyła w najważniejszą gałąź gospodarki – turystykę. Do tego dołożyły się rosnące na świecie ceny ropy naftowej.
Protesty, których szczyt nastąpił w sobotę, trwają już od kilku miesięcy, a demonstranci od dawna domagali się odejścia prezydenta Rajapaksy.