W holenderskich oborach zawsze sporo od nich wymagano, w ostatnich dekadach ekstremalnie wiele. A one bez szemrania spełniały najbardziej wygórowane oczekiwania. Teraz rząd mówi, że za dużo szkodziły, sporo paskudziły i swoimi odchodami naruszają równowagę w przyrodzie.
Rzadko która dziedzina gospodarczej aktywności regulowana jest w Unii Europejskiej tak drobiazgowo, podlega tylu kontrolom i przymuszana jest do ustawicznych inwestycji, co hodowla zwierząt. Podobnie jak rzadko kto w zagrodzie jest tak cierpliwy i posłuszny gospodarzowi jak krowa; wystarczy traktować ją jak członka rodziny, nadać jej imię, rozmawiać z nią, czasem puścić Mozarta, pochwalić, pogłaskać, spojrzeć w maślane oczy – i już stara się jak może. I wtedy długo żyje.
Królowa
Jak Big Boukje192 (po polsku – wielka mądralińska, przyjaciółeczka), beniaminka fryzyjskiej rasy z gospodarstwa Josa Knoef-Hendriksena w Geesteren/Overijssel w centralnej Holandii, która nie miała sobie równej. Niedawno została pierwszą krową w historii kraju, która do 19. roku życia dała ponad 200 000 kg mleka, 200 ton!, kilkanaście cystern i wydała w tym czasie na świat 14 cieląt. Dumnemu Josowi sprawiała oczywiście tylko radość. Rolnik opowiada, że zawsze była zdrowa, szczególna, towarzyska. A kiedy pojawiała się wśród koleżanek na pastwisku albo w oborze, wszystkie ustępowały jej miejsca, respektowały ją. Królowa.
Hodowla, którą Jos prowadzi razem z żoną Ingrid, jest mistrzowska: mają 63 krowy i wszystkie dały już co najmniej po 100 tys. kg mleka. Dzięki nim Jos jest mlecznym baronem. Na razie; jak będzie dalej, nie wiadomo. Dostosowanie się do nowych reguł emisji azotu, czyli w gruncie rzeczy likwidacja hodowli, ma dotknąć co trzecie z 16 tys. holenderskich gospodarstw produkujących mleko.