Agenci FBI wynieśli z rezydencji kilkadziesiąt pudeł z tajnymi dokumentami, które były prezydent po odejściu z urzędu bezprawnie przechowywał u siebie w domu, zamiast je oddać do Archiwów Państwowych. W poniedziałek Donald Trump pozwał do sądu departament sprawiedliwości, który zarządził rewizję. Domaga się wyznaczenia tzw. Special Master, prawnika, który przejrzy wszystkie zarekwirowane materiały i spróbuje zmusić departament do dokładnego wytłumaczenia, dlaczego przeszukanie było konieczne.
Czytaj też: Ameryka ogląda, jak Trump podżegał do puczu
Trump się nie spieszył
Jak wyjaśniają eksperci, wniosek o powołanie Special Master jest całkowicie uprawniony – chodzi o niezależną od rządu kontrolę jego działań. Trump jednak zarzucił FBI, że jej motywy są polityczne, oskarżył agentów o zabranie części dokumentów bezzasadnie, np. jego paszportu (wkrótce został zwrócony). Special Master będzie usiłował znaleźć wśród zarekwirowanych materiałów takie, które według prawników Trumpa miały być rzekomo chronione tzw. przywilejem władzy wykonawczej. Znaczyłoby to, że organa ścigania nie mają do nich wglądu. Adwokaci przekonują też, że przeszukanie nie było konieczne, gdyż Trump współpracował z władzami i po ich wezwaniach oddał materiały. Niektórzy obrońcy dodają, że jako były prezydent miał prawo odtajnić dokumenty z klauzulą.
Większość prawników komentujących w amerykańskich mediach sprawę rewizji zdecydowanie odrzuca te argumenty.