Porażka majaczyła na horyzoncie, odkąd 4 lipca urzędujący zaledwie od czterech miesięcy prezydent Gabriel Boric pokazał pierwszy raz finalny projekt. Sondaże zapowiadały, że trudno będzie przekonać do niego Chilijczyków. Już w badaniu Plaza Publica 51 proc. respondentów opowiedziało się przeciw niemu, poparło go 34 proc. W 15 proc. niezdecydowanych lewica upatrywała nadziei. Stąd objazd po kraju i kampania z przekazem, że ten konstytucyjny szkic najlepiej odpowiada na potrzeby i niezadowolenie wyrażone w sile nawet 3 mln demonstrantów jesienią 2019 r.
Konstytucja Chile: do wymiany
Plan się nie powiódł, przy ponad 97 proc. zliczonych głosów referendalnych wyniki są przytłaczające: 62 proc. obywateli opowiedziało się przeciw nowej konstytucji, 38 proc. ją poparło. Przypomnijmy: trzy lata temu gigantyczne protesty przetoczyły się przez kraj z powodu pogarszających się warunków materialnych, to było też w istocie wotum nieufności wobec całej klasy politycznej i porządku dominującego w kraju przez trzy dekady po upadku dyktatury Pinocheta. Chile weszło na drogę ustrojowych reform. Sebastian Piñera, ówczesny prezydent, prawicowiec i miliarder, porozumiał się z liderami powstania i poparł pomysł nowej konstytucji.
Poprzednia, przyjęta w 1980 i wprowadzona w życie rok później, była ostatnim reliktem dyktatury. Choć wielokrotnie poprawiana, od ustanowienia demokracji w 1989 r. nigdy nie została przepisana w całości.