Na mistrzostwach świata w piłce nożnej w Katarze USA pokonały we wtorek Iran, awansując dzięki temu do dalszej rundy – jednej ósmej finału – jako drugi zespół w grupie B (pierwsze miejsce zajęła Anglia). Uwagę amerykańskich mediów przykuwała jednak od początku turnieju w Dosze nie tyle sportowa rywalizacja, ile jej polityczna otoczka – a na tym polu działo się więcej niż kiedykolwiek od czasu, kiedy rywalizacja Ameryki z ZSRR w sporcie zyskiwała dodatkowy wymiar wskutek zimnej wojny.
Irański hymn bez entuzjazmu
Teokratyczny rząd w Teheranie liczył na to, że ewentualne zwycięstwo nad zespołem „Wielkiego Szatana” wykorzysta propagandowo do mobilizacji społeczeństwa wokół reżimu. W kraju od kilku tygodni trwają masowe protesty antyrządowe, krwawo tłumione przez policję i Korpusy Strażników Rewolucji. Od kul zginęło już kilkaset osób. Demonstracje zaczęły się po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej za noszenie hidżabu w sposób niezgodny z religijnymi przepisami republiki islamskiej.
Na stadionach, gdzie grali Irańczycy, widać było kibiców z transparentami poparcia dla protestujących kobiet. Przed swoim pierwszym meczem piłkarze, w odruchu solidarności z demonstrantami, nie śpiewali hymnu swego kraju, co nie uszło uwadze amerykańskich mediów. W odpowiedzi reżim zagroził im, że jeśli nadal będą się tak zachowywać, ich rodziny czekają represje i tortury. Przed następnymi meczami zespół już odśpiewywał hymn, choć wyraźnie bez entuzjazmu.
Czytaj też: Irańska rewolucja nożyczek. Przeciw systemowi, który uśmiercił Mahsę
Iran i USA. Sport i polityka
Tymczasem Amerykańska Federacja Piłki Nożnej (USSF), wyrażając poparcie dla opozycji w Iranie, zamieściła w internecie tweet z flagą tego kraju bez emblematu republiki islamskiej, zawierającego m.in. hołd dla Allaha. Teheran zareagował wystosowanym do FIFA żądaniem, żeby za karę zabronić reprezentacji USA dalszego udziału w turnieju. Żądanie oczywiście zignorowano. Wpis ze zmienioną flagą został wycofany, ale administracja Bidena ogłosiła sankcje na wysokich przedstawicieli irańskiego rządu odpowiedzialnych za represje.
Kolejnym akcentem konfrontacji była konferencja prasowa w Dosze z kierownictwem zespołu USA na dzień przed meczem z Iranem. Trener Gregg Berhalter przeprosił za kontrowersyjny wpis na Twitterze, ale nie załagodziło to napięcia. Reżimowy irański dziennikarz skrytykował czarnoskórego kapitana amerykańskiej drużyny Tylera Adamsa za błędną wymowę nazwy jego kraju („Ajran” zamiast „Iran”), i zapytał go, jak się czuje w społeczeństwie, które uprawia „tak wiele dyskryminacji przeciw czarnym”. Adams odparł, że w USA jest jeszcze wiele przejawów rasizmu, ale „robimy w tej sprawie postępy każdego dnia”. Ironia faktu, że dziennikarz na usługach dyktatorskiego reżimu mordującego dysydentów i tłumiącego prawa kobiet atakuje kraj, który miał niedawno pierwszego afroamerykańskiego prezydenta, nie uszła uwadze komentatorów.
Czytaj też: Dęta piłka, wielka gra pozorów. I Zachód to pochwala?
Irańczycy kibicują Amerykanom
Sportowcy i działacze sportowi w Katarze stale powtarzają, że są tam po to, aby uczestniczyć w rywalizacji piłkarzy, która nie ma nic wspólnego z polityką. Niektórzy mówią, że celem mundialu, jak każdej międzynarodowej imprezy sportowej, jest zbliżenie narodów poprzez braterstwo graczy z przeciwnych drużyn, walczących według ustalonych reguł. W takim optymistycznym duchu odbywał się mecz USA z Iranem na mistrzostwach w 1998 r., wygrany niespodziewanie przez Irańczyków 2:1. Przed tym starciem zawodnicy Iranu wręczyli Amerykanom bukiety. Wtedy jednak prezydentem był Mohammad Chatami, umiarkowany polityk, który próbował zliberalizować reżim i poprawić relacje z Zachodem. Obecnie władzę w republice islamskiej niepodzielnie sprawują twardogłowi, a stosunki z USA pogorszyły się od czasu zerwania przez Trumpa porozumienia nuklearnego, zawartego w 2015 r. z inicjatywy Baracka Obamy.
Kiedy relacje dyktatur z Zachodem wchodzą w fazę zamrożenia i konfrontacji, polityka nieuchronnie przypomina o sobie także w czasie imprez sportowych. Do tego stopnia, że przed meczem USA z Iranem w Dosze telewizja CNN pokazywała obecnych tam Irańczyków, którzy mówili, że nie będą dopingować swojej drużyny, tylko Amerykę. Jak tłumaczyli, obawiają się, że zwycięstwo irańskiego zespołu pomoże reżimowi w Teheranie, któremu życzą jak najgorzej.
Mecz wygrali piłkarze amerykańscy, co można by uznać za kolejną niezamierzoną „sankcję” Waszyngtonu przeciw rządowi ajatollahów. Należy się teraz obawiać o los dzielnych irańskich zawodników, którzy odważyli się nie śpiewać hymnu.
Czytaj też: Po co nam mundial