Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Andrzej Poczobut wciąż czeka na proces. Czego boi się Łukaszenka?

Andrzej Poczobut, więziony przez białoruski reżim dziennikarz „Gazety Wyborczej”, działacz niezależnego Związku Polaków na Białorusi. Zdjęcie z 2015 r. Andrzej Poczobut, więziony przez białoruski reżim dziennikarz „Gazety Wyborczej”, działacz niezależnego Związku Polaków na Białorusi. Zdjęcie z 2015 r. Rafał Malko / Agencja Wyborcza.pl
Nowy proces Andrzeja Poczobuta, więzionego przez białoruski reżim, miał ruszyć kilka dni temu, ale tak się nie stało. Nie wiadomo dlaczego. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle się rozpocznie. Dla Łukaszenki taki rozgłos byłby teraz bardzo niewygodny.

Andrzej Poczobut, więziony przez reżim dziennikarz „Gazety Wyborczej”, działacz niezależnego Związku Polaków na Białorusi, człowiek dzielny i niezłomny, został niedawno przewieziony z podłego i strasznego mińskiego więzienia Żodzino do aresztu w Grodnie. Dla obeznanych z białoruskim systemem i bliskich Poczobuta był to widomy sygnał, że szykuje się proces. Zwłaszcza że dziennikarzowi zezwolono już na zapoznanie się z oskarżeniami i aktami śledztwa. Figurują tam wymyślone przez prokuraturę zarzuty o „rozpalanie nienawiści na tle przynależności narodowej i podżeganie do konfliktów narodowych” oraz o „gloryfikację antysowieckich band działających w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po niej”. Czyli „rehabilitowanie nazizmu”. Dziennikarz jest więziony od ponad 600 dni. Grozi mu od pięciu do 12 lat kolonii karnej.

Czytaj też: Białoruś. Ostatni europejski kraj z karą śmierci

Poczobut nie zgiął karku przed Łukaszenką

Latem tego roku listę win rozszerzono o zarzut działania na szkodę białoruskiego państwa i bezpieczeństwa, czyli wzywanie do objęcia Mińska sankcjami za udział w wojnie Rosji przeciw Ukrainie, udostępnienie terytorium rosyjskim wojskom i ułatwienie im w ten sposób ataków na Kijów. Wszystkie zarzuty i stosowne paragrafy grożą jeszcze ostrzejszym wyrokiem wieloletniego pozbawienia wolności i osadzenia w łagrze.

Poczobut, namawiany do zgięcia karku i błagania o litość, odrzucił propozycję wystosowania takiej prośby do Aleksandra Łukaszenki.

Reklama