To pierwszy nowy bombowiec pokazany od 34 lat, pierwszy samolot bojowy szóstej generacji, pierwsza strategiczna maszyna uderzeniowa zaprojektowana i wyprodukowana w XXI w.
„Wytoczenie” bombowca w fabryce jego producenta w Palmdale w Kalifornii jest z pewnością największym wydarzeniem w lotnictwie wojskowym przynajmniej od czasu pokazania nowego „powszechnego” myśliwca JSF/F-35. O ile jednak maszyna taktyczna od początku miała być pewnym kompromisem, o tyle w przypadku bombowca zarówno wytwórca, jak i zamawiający prześcigają się w jego superlatywach. Oczom świata ukazał się ostateczny i zrozumiały dla wszystkich dowód na to, że wyścig zbrojeń jest faktem, a Ameryka nie zamierza oddać swojej „pole position”. Jaki więc jest B-21 Raider?
Czytaj też: W czasie wojny Amerykanie kłócą się o samoloty
Pokazany, ale nie całkiem odtajniony
Gdy samolot wyłonił się zza mgły sztucznego dymu, świateł i narzuconej zasłony, ukazała się sylwetka bardzo przypominająca latające spodki z wczesnej epoki komiksów science fiction, tyle że z przyprawionymi skrzydłami. Nowy samolot przypomina swojego poprzednika B-2, też wyprodukowanego przez firmę Northrop Grumman, ale w kilku szczegółach istotnie się różni. „Kopuła” kabiny wystaje nad niemal płaską powierzchnię płata nośnego i sporą „miskę” (mieszczącą podwozie i główny ładunek bombowca – uzbrojenie). Wloty powietrza do silników są umieszczone jak w B-2, na górze kadłuba, ale mają zupełnie inny, spłaszczony kształt. Oszklenie kabiny też jest inne, mniej panoramiczne z przodu, ale z dodatkowym oknem po bokach.