Świat

„Spare”, wybuchowa autobiografia. Oszczędź nam tego, Harry

Sieć Waterstones, największy dystrybutor książek na Wyspach, już ogłosił, że „Spare” jest najczęściej zamawianą przedpremierową pozycją od ponad dziesięciu lat. Sieć Waterstones, największy dystrybutor książek na Wyspach, już ogłosił, że „Spare” jest najczęściej zamawianą przedpremierową pozycją od ponad dziesięciu lat. Peter Nicholls / Reuters / Forum
Autobiografia młodszego z synów Diany i Karola stała się hitem jeszcze przed oficjalną premierą. Bez wątpienia książę zarobi na niej ogromne pieniądze – i to chyba jedyny cel, dla którego w ogóle powstała.

Książkę opublikowano na razie w 16 językach, i to nie Wielka Brytania była pierwszym krajem, w którym się ukazała. W wyniku logistycznego zamieszania hiszpańskojęzyczne egzemplarze „Spare”, bo taki tytuł nosi autobiografia w oryginale, trafiły do sprzedaży na Półwyspie Iberyjskim dzień wcześniej. Szum trwa jednak od tygodni. Sieć Waterstones, największy dystrybutor książek na Wyspach, już ogłosił, że to najczęściej zamawiana przedpremierowa pozycja od ponad dziesięciu lat, a amerykański gigant Barnes and Noble wpisał ją na listę bestsellerów, podobnie zresztą jak Amazon.

Żaden z tych podmiotów nie ujawnia dokładnych danych sprzedażowych i trudno się spodziewać, by stało się to w najbliższych tygodniach, ale sukces komercyjny jest murowany. Równolegle trwają spekulacje na temat honorarium, jakie książę Sussexu otrzymał od swego wydawcy Penguin Random House. W internecie krążą rozmaite sumy, od sugerowanych przez BBC 20 mln dol. do podawanej przez kanał rozrywkowy ET Canada kwoty 35–40 mln obejmującej kontrakt na cztery osobne publikacje. Rzecz po polsku ukaże się w marcu pt. „Ten drugi”.

Czytaj też: Widowiskowa monarchia brytyjska

Harry i „jego wersja zdarzeń”

Co więc zawiera ta wybuchowa autobiografia, na którą rzuciło się już podobno pół świata? Zagraniczne serwisy prześcigają się w ujawnianiu co ciekawszych, pikantnych szczegółów. W „Spare” Harry bierze na cel przede wszystkim swoją rodzinę, rzucając pod jej adresem bardzo poważne oskarżenia. Część z nich opinia publiczna zna z wyemitowanego w grudniu miniserialu „Harry i Meghan”. Sussexowie opowiedzieli w nim o krzywdach, których doznali z rąk brytyjskiej rodziny królewskiej. Już ta produkcja, za którą para miała otrzymać od Netflixa według dziennika „The Telegraph” aż 100 mln dol., została mocno skrytykowana, zwłaszcza za wybiórczość faktów, użalanie się nad sobą i pomijanie własnych przywilejów. Wielu krytyków stwierdziło, że na ekranie książę jest tylko tłem dla żony, która zdominowała narrację – do tego stopnia, że w internecie pojawił się alternatywny tytuł dla całej produkcji: „Meghan – z udziałem Harry’ego”.

Nie powinno więc dziwić, że młodszy z synów Diany i Karola zdecydował się na publikację, w której to on będzie protagonistą i nawet Meghan nie zawłaszczy „jego wersji zdarzeń”. Hasło to stało się w ostatnich latach de facto mottem pary, która nieustannie próbuje przekonać świat, że nikt ich w Pałacu Buckingham i w przestrzeni publicznej nie słuchał. Harry opowiada na łamach autobiografii o najważniejszych rodzinnych konfliktach, głównie z ojcem i starszym bratem. To William jest szwarccharakterem książki, jemu obrywa się najmocniej. Młodszy z książąt oskarża go m.in. o coś między napaścią a pobiciem w jednej z londyńskich posiadłości rodziny królewskiej w 2019 r. Zarzewiem sporu była oczywiście Meghan, a dokładnie stosunek do niej reszty Windsorów. William miał ją określić mianem „szorstkiej”, „niegrzecznej” i „trudnej”, co sam Harry uznał za „papugowanie narracji tabloidów”. Napięcie między braćmi rosło, doszło do konfrontacji, William rzekomo chwycił brata za szyję, rozerwał bransoletkę na jego nadgarstku i pchnął go na podłogę.

Czytaj też: Meghan i Harry zadali cios tysiącletniej monarchii

Książę William obrywa

To najostrzejszy zarzut, choć inne stawiają księcia Walii w równie złym świetle. Harry ma żal, że William nie chciał go obsadzić w roli świadka na własnym ślubie, głównie z powodu „nieprzewidywalności przy mikrofonie”. Zaraz jednak dodaje, że brat postąpił najpewniej słusznie. William miał z kolei pretensje o działalność Harry′ego w Afryce, którą przyszły król uznaje podobno „za swoje terytorium”. Jest prócz tego konflikt o pieniądze, bo Harry w 2014 r. zainicjował Invictus Games, zawody sportowe dla weteranów i żołnierzy w czynnej służbie, którzy zostali ranni w boju. Zdaniem Williama inicjatywa pożarła lwią część budżetu Królewskiej Fundacji, przez co on sam nie mógł prowadzić własnych akcji charytatywnych i społecznych. Bracia rywalizowali podobno także o względy matki, nawet po jej śmierci. „Guardian” opisuje scenę nad grobem Diany w 20. rocznicę jej odejścia. William miał powiedzieć, że czuje obecność księżnej, która wspiera go w tworzeniu własnej rodziny, i podał rękę Harry’emu. Ten dodał, że „matka pomogła mu odnaleźć Meghan” – co miało spotkać się z gniewnym spojrzeniem i reprymendą ze strony brata.

Lodowata atmosfera w rodzinie to najwyraźniej leitmotiv nie tylko książki, ale i życia Harry’ego. Brat ignorował go, gdy obaj byli w Eton, później też nie okazywał mu należytego szacunku. Ojciec niespecjalnie się nim interesował, a przy okazji podkreślał, że monarchia „nie miałaby pieniędzy” na utrzymywanie jego małżeństwa, gdyby oboje chcieli wyjechać z Wielkiej Brytanii, a żona księcia – kontynuować karierę aktorską. Harry wylewa z siebie żal, pisząc, że „wsparcie finansowe” jego i Williama „było obowiązkiem taty”. „New York Times” opublikował ten fragment w całości – Harry oczekiwał gratyfikacji za „rezygnację z autonomii” i „służbę monarchini”. Zaraz potem notuje, że w konflikcie z rodziną nie chodziło mu o pieniądze. Prawdziwym powodem niechęci ojca do Sussexów miał być, jak twierdzi Harry, lęk przed utratą publicznej atencji: „Ojciec nie mógł znieść, że ktoś nowy zdominuje monarchię”.

Monarchia na to: no comment

Obrywa się też Karolowi za ślub z Camillą Parker-Bowles – bracia mieli go błagać, by tego nie robił. Cała rodzina obwiniana jest zresztą o brak wsparcia dla niego i Meghan, regularne przecieki do prasy, współpracę z tabloidami i przykładanie ręki do terroru plotek z nimi w głównej roli. Krótko mówiąc, wydaje się, że Harry całe życie znajdował się w piekle psychologicznej opresji. Zaniedbany przez ojca, osierocony przez matkę, znienawidzony przez zazdrosnego brata, ignorowany przez szwagierkę. Potem do układanki dołączyła Meghan, pokrzywdzona przez los z powodu rasizmu. Składa się to na smutny, miejscami makabryczny obraz przemocy i prześladowania, którego nie łagodzi nawet złota klatka angielskiego księcia.

Ile w tej perspektywie prawdy? Nie dowiemy się pewnie nigdy, bo rodzina królewska na pytania o książkę Harry’ego odpowiada tradycyjnie: no comment. Pożywkę mają za to brytyjskie tabloidy, tak bardzo przecież przez księcia znienawidzone. Z tą różnicą, że tym razem to on kontroluje narrację i rozdaje ciosy. A że przy okazji nakarmił prasę niepotrzebnymi szczegółami ze swojego życia? Cóż, taki pewnie jest koszt tej protokooperacji.

Opowiedzieć o tym, jak stracił dziewictwo w wieku 17 lat, w czasach nauki w Eton? Proszę bardzo. Miejscem akcji było pole za „bardzo uczęszczanym, popularnym pubem”, a partnerką – starsza kobieta, która „potraktowała go jak młodego ogiera”. „Szybko ją dosiadłem, po czym dała mi klapsa w tyłek i odesłała z powrotem” – tyle książę mówi o swoim pierwszym razie. Dać prasie i światu historię, jak prawie odmroził sobie penisa w czasie wyjazdu do Arktyki, i ze szczegółami relacjonować, że do lekarza poszedł dopiero, kiedy nie pomagał mu krem marki Elizabeth Arden? Czemu nie. Przecież tabloidy muszą mieć o czym pisać, a tak przynajmniej na chwilę zajmą się czym innym niż kolorem skóry jego żony – co według Harry’ego jest ich obsesją.

Oszczędź nam tego, Harry

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Harry wykorzystał wszystkie doświadczenia wyniesione z rodzinnych batalii i starć z prasą. Wziął sobie do serca słowa ojca, który nie chciał go utrzymywać, postanowił więc sam zarobić na chleb. Tę decyzję oczywiście trzeba pochwalić. Samą zawartość książki – już niekoniecznie. Z dostępnych, całkiem obszernych fragmentów wynika, że Harry do siebie samego podchodzi raczej bezkrytycznie, niewiele pisze – po raz kolejny – o swoim przywileju i komforcie życia w zagwarantowanym luksusie.

Autobiografia nosi tytuł „Spare”, czyli „zapasowy”. Tak siebie podobno postrzegał jeszcze w czasach monarszych – jako „zapas” dla Williama. Po angielsku słowo to ma jednak więcej znaczeń, na czele z czasownikiem spare, czyli „oszczędzać”. I to właśnie powinien był Harry z wieloma elementami swojej biografii zrobić – całemu światu ich po prostu oszczędzić.

Czytaj też: Ile i jak tak naprawdę zarabia monarchia brytyjska

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną