Wyrok (sprawa Fedotowa i inni przeciw Rosji) obowiązuje wszystkie kraje Rady Europy, które przystąpiły do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Ale – paradoksalnie – już nie Rosję, która z Rady Europy wystąpiła. Jak najbardziej dotyczy natomiast Polski. I co z tego wynika?
Czytaj też: Lepiej już było. Polska znów największym homofobem UE
Danie równych praw jednym nie odbiera ich innym
Co do samych związków jednopłciowych – tylko tyle, że powinna być wprowadzona „jakakolwiek” ochrona prawna. Jaka – decyzja należy do konkretnych państw. A takich w UE, które żadnej ochrony parom jednopłciowym nie dają, na 27 krajów jest tylko sześć (Bułgaria, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia i Słowacja).
Zatem ten wyrok nie oznacza obowiązku wprowadzenia równości małżeńskiej czy nawet rejestrowanych związków partnerskich – o czym wprost mowa w wyroku. Natomiast minimum, jakie polskie władze powinny wprowadzić, jest uznanie skutków związków zawartych za granicą: zarówno majątkowych, socjalnych, jak i np. dotyczących dzieci urodzonych w takich parach czy adoptowanych w innym kraju.
Bardzo ważne jest stwierdzenie Trybunału, że „ochrona tradycyjnej rodziny nie może uzasadniać braku jakiejkolwiek formy prawnego uznania i ochrony par tej samej płci”. Trybunał przypomina tu, że danie równych praw jednym nie odbiera tych praw innym. Stwierdza, że „chociaż czasami interesy indywidualne muszą być podporządkowane interesom grupy, demokracja nie oznacza po prostu, że poglądy większości zawsze muszą przeważać: należy osiągnąć równowagę, która zapewni sprawiedliwe traktowanie osób należących do mniejszości i pozwoli uniknąć nadużywania pozycji dominującej przez większość”.