Kronika zapowiedzianej napaści
Rok wojny: kronika zapowiedzianej napaści. Nasze bezpieczeństwo zawisło na szali
Gry i podchody
Żeby opisać przyczyny wojny w Ukrainie, musimy się cofnąć prawie o dekadę. Wszystko zaczęło się już jesienią 2013 r. od buntu ukraińskich demokratów – wydarzeń tzw. Euromajdanu. Domagający się obrania przez Ukrainę europejskiego kursu demonstranci obalili wówczas Wiktora Janukowycza. Sprzyjający Rosji prezydent ostatecznie ustąpił w lutym 2014 r. w efekcie tzw. czarnego czwartku, gdy siły specjalne zabiły ok. 70 protestujących; po czym zbiegł do Rosji, gdzie pozostaje do dziś. Bez tamtych wydarzeń nie można zrozumieć tego, co dzisiaj dzieje się w Ukrainie. A dziewięć lat temu kraj był mocno podzielony. Wielu Ukraińców żywiło obawy wobec zwrotu ku Zachodowi, bali się, że ich gospodarka straci konkurencyjność, przemysł upadnie, a pracownicy wylądują na bruku. To przekonanie było szczególnie silne na wschodzie Ukrainy, gdzie ludzie zostali mocniej zrusyfikowani, dominuje przemysł ciężki i wydobywczy, a eksport trafiał przede wszystkim do Rosji. Spora część ludzi uważała tu, że miejsce Ukrainy jest przy Rosji.
Ukraina była rozdarta, a nowo powstała administracja tymczasowo kierowana przez przewodniczącego Rady Najwyższej Ołeksandra Turczynowa, do czasu zorganizowania wyborów prezydenckich, nie miała żadnego autorytetu. Ludzie nie byli pewni, czy te rządy przetrwają, a szczególnie dotyczyło to tzw. resortów siłowych. Część żołnierzy i milicjantów (dopiero w 2015 r. milicję przekształcono w Policję Narodową) była wiernych nowej władzy, część stanęła po stronie prorosyjskich separatystów, a większość wykazała obojętność, czekając na rozwój wydarzeń. Państwo było w fatalnym stanie.
Sytuację tę wykorzystała Rosja, zajmując w lutym–marcu 2014 r. Krym właściwie bez żadnego przeciwdziałania Ukrainy, a następnie wzniecając antyukraińskie powstania w Donbasie i w Charkowie.