Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Obrotni bracia z Izraela. Majstrowali przy wyborach w różnych miejscach świata

PantherMedia
Zespół programistów i lobbystów prowadzony przez byłego agenta izraelskich służb specjalnych sterował co najmniej 33 kampaniami w wyborach prezydenckich i wygrał 27 z nich. Izraelczycy bronią się, twierdząc, że nie łamali prawa.

50-letni Tal Hanan wygląda na pogodnego mężczyznę w średnim wieku. Podobne wrażenie robią jego wypowiedzi w sieci. Grzeczny, aczkolwiek zdecydowany, używający czasem skrótowców po angielsku, gdzieniegdzie wrzuci uśmiechniętą emotikonę. Biorąc pod uwagę, że treść maili, które wysyłał do potencjalnych klientów, dotyczyła łamania reguł demokratycznych i wolnorynkowych, może to wywołać dysonans. A to niejedyna zastanawiająca rzecz w historii Hanana, znanego również pod pseudonimem „Jorge”, oraz założonej przez niego grupy internetowych najemników reklamujących się jako cyfrowi komandosi zdolni wygrać wybory – wszędzie i każdemu.

„Jorge” ingeruje w wybory

Działalność „teamu Jorge” przez ostatnie lata badało wspólnie ok. 30 redakcji z kilkunastu krajów, w tym brytyjski „Guardian”, niemiecki „Der Spiegel”, Radio France, izraelskie dzienniki „Haaretz” i „The Marker”. Reporterzy nawiązali kontakt z jego przywódcami. Trójka dziennikarzy „Haaretz”, „Markera” i Radio France w lipcu ubiegłego roku zgłosiła się do Zohara Hanana, brata „Jorge”, oficjalnie pełniącego funkcję prezesa spółki, z pytaniem o możliwość przesunięcia wyborów w „dużym, politycznie niestabilnym kraju w Afryce”. W czasie kilkunastu wideokonferencji Hanan oferował im rozmaite usługi, od zarządzania finansami, przez kampanie dezinformacyjne w internecie, po tzw. wojnę psychologiczną i ataki hakerskie. W grudniu 2022 r. reporterzy spotkali się z Hananem w jego biurze w Modiin, położonym mniej więcej w połowie drogi między Jerozolimą a Tel Awiwem.

„Jorge” nie wiedział, że jest nagrywany, i roztoczył przed rozmówcami wizję makiawelicznego ustawiania wyborów w zasadzie w dowolnym kraju na świecie. Chwalił się, że zatrudnia wybitnych specjalistów z przeszłością na wysokich stanowiskach w administracji publicznej, najlepszych hakerów i ekspertów od kreowania tożsamości w sieci. Jego zespoły działały m.in. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Grecji, a ich najskuteczniejszą bronią jest oprogramowanie Aims.

Hanan chwalił się jeszcze, że jest w stanie na potrzeby dowolnej kampanii stworzyć do 30 tys. botów, zdolnych amplifikować dowolny przekaz polityczny, a także włamać się na skrzynki mailowe i konta wybranych polityków. Przywołał przykład Kenii, gdzie wszedł na maila jednego z bardziej rozpoznawalnych uczestników debaty politycznej, wysyłał też wiadomości z konta politycznego stratega na Telegramie. Jego dorobek – według jego własnej oceny – był imponujący. Team zamieszał rzekomo w 33 kampaniach prezydenckich, wygrywając 27 z nich.

Czytaj też: Twitterowe boty do politycznej roboty

Pan Putin może spać spokojnie

Jak przystało na obrotnego najemnika, „Jorge” nie ograniczał się do polityki. Był aktywny wszędzie, jeśli ktoś chciał zapłacić. Miał telefony zarejestrowane w USA, Izraelu, Indonezji czy Ukrainie. Ale przede wszystkim umiał się odnaleźć w szarej strefie wpływów politycznych i finansowych i działać w skali globalnej, nie zostawiając przy tym po sobie żadnych trwałych śladów. Team przyjmował wynagrodzenie w rożny sposób – przez francuskie organizacje pozarządowe, firmy prawnicze zarejestrowane w Dubaju, a nawet działające w Europie muzułmańskie szkoły i centra kultury. Najemnicy angażowali się m.in. w spory komercyjne, prowadzili ataki hakerskie i kampanie dezinformacyjne na rzecz konkretnych marek i klientów z sektora prywatnego w USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemczech, Meksyku, Senegalu, Indiach czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. „Jorge” chwalił się reporterom w grudniu, że jest zaangażowany w dwa „ważne projekty” w USA, choć od razu sprecyzował, że do amerykańskiej polityki się nie miesza.

Usługi nie należą do tanich. „Jorge” twierdzi, że za pełnoskalowe działania w pojedynczej kampanii bierze 6,5–16 mln dol. w zależności od państwa i skali wyzwań. Z rezultatów dziennikarskiego śledztwa wynika, że w cenniku znajdowały się również mniej prestiżowe pozycje. Reporterzy, również przy pomocy sygnalisty z firmy, dotarli do komunikacji mailowej, w której Izraelczycy oferowali zaangażowanie w kampanię w Kenii w widełkach cenowych 400–600 tys. dol., a podobny projekt w Ameryce Łacińskiej miał kosztować „tylko” 150 tys. dol.

Gdzie jeszcze działał zespół byłego izraelskiego komandosa, ciężko stwierdzić. Sam opisywał, że dwie trzecie operacji ma miejsce w Afryce, ale działał też w Ameryce Łacińskiej i Centralnej, na Karaibach, w Azji i Europie. Poza sferą zainteresowań był Izrael (jak wyjaśniał, „nie sra się tam, gdzie się śpi”), amerykańska rywalizacja międzypartyjna i Rosja („nie robimy nic przeciwko panu Putinowi”). Reszta była wyłącznie kwestią ceny.

Czytaj też: Rosyjskie trolle sieją zamęt w Ameryce Południowej

Jak działają bracia Hanan

Ciekawe w kontekście tych operacji są biografie obu braci. Tal służył w siłach specjalnych Izraela jako ekspert od materiałów wybuchowych, potem prowadził kilka spółek z pogranicza sektora obronnego, białego wywiadu i nowych technologii. Jednocześnie, zwłaszcza po zamachach na wieże World Trade Center, kreował się na speca od antyterroryzmu. W mediach, m.in. w „The Jerusalem Post”, zachowały się nawet jego wypowiedzi na temat taktyk zwalczania globalnych sieci terrorystycznych. Dzisiaj formalnie figuruje jako prezes dwóch spółek – energetycznej i wywiadowczej. Tę drugą izraelskie ministerstwo obrony wymienia na stronie jako certyfikowanego podwykonawcę z licencją na prowadzenie działalności komercyjnej w sektorze zbrojeniowym.

Jego brat Zohar był ekspertem od poligrafii, który także próbował sił jako biznesmen, jednak jego spółki zostały postawione w stan likwidacji.

Wreszcie w śledztwie pojawia się inny ważny wątek – współpraca braci z Cambridge Analytica, jedną z najbardziej znanych spółek dezinformacyjnych na świecie, zaangażowaną m.in. w kampanię brexitu i poparcia Donalda Trumpa w 2016 r. Cambridge Analytica kontaktowała się z Izraelczykami w 2014 r. przez swoją spółkę zależną SCL Group. Do współpracy nie doszło, bo – jak ujawnia OCCRP, międzynarodowy projekt dziennikarstwa śledczego skupiony na korupcji i dezinformacji – problemem były rozbieżności cenowe. Kilka lat później firmy znowu się spotkały, a SCL Group poleciła usługi Izraelczyków byłemu prezydentowi Nigerii Goodluckowi Jonathanowi. Takie działania, pisze OCCRP, są w tym sektorze powszechne, jedna spółka załatwia kontrakt drugiej, potem ta się odwdzięcza itd.

Badacze z Uniwersytetu Oksfordzkiego prowadzący projekty w zakresie propagandy cyfrowej zidentyfikowali już co najmniej 65 firm operujących w skali międzynarodowej, które oferują budowanie narracji, tworzenie botów i prowadzenie wojen informacyjnych w czasie kampanii wyborczych. Nie było w tej grupie żadnego z podmiotów prowadzonych przez braci Hanan. Co tylko pokazuje, że jednostek działających w kompletnej ciemności może być znacznie więcej. A to nie najlepszy prognostyk dla ogólnego stanu demokracji na świecie.

Czytaj też: Czy internet w ogóle jeszcze służy ludziom? Pora się obudzić

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną