Aleś Bialacki jest białoruskim działaczem społecznym, założycielem organizacji Wiasna zajmującej się ochroną praw człowieka. W 2022 r. został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla wraz z rosyjską organizacją Memoriał i ukraińskim Centrum Wolności Obywatelskich.
Od 2021 r. przebywa w więzieniu z powodu zarzutów motywowanych politycznie. Pozbawieni wolności są też inni członkowie Wiasny: Władimir Łobkowicz i Walentyn Stefanowicz.
W piątek sąd w Mińsku skazał Bialackiego na dziesięć lat więzienia. Tyle samo dostali pozostali członkowie Wiasny. Prokuratura chciała, by Bialacki spędził 12 lat w kolonii karnej, Łobkowicz 11, a Stefanowicz dziewięć lat.
„Życie Bialackiego jest jak biografia XX-wiecznej Białorusi. Zaczyna się od wojennej wywózki rodziców i biedy, a kończy na walce o prawa człowieka i więzieniu” – pisał o Bialacki Sławomir Sierakowski. I dalej: „To Bialacki pierwszy wiesza biało-czerwono-białą flagę na mińskim budynku Rady Miejskiej, której jest radnym, po zatwierdzeniu symboli narodowych przez nowe państwo w 1991 r.”.
Białoruski reżim skazuje działaczy
Przypomnijmy: na początku lutego reżim Alaksandra Łukaszenki skazał Andrzeja Poczobuta, dziennikarza związanego z „Gazetą Wyborczą” i działacza obywatelskiego z Grodna. Usłyszał wyrok ośmiu lat więzienia z możliwością odbycia kary w kolonii o zaostrzonym rygorze.
„Nie mam złudzeń co do wyniku [procesu], spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru” – pisał w jednym z listów Poczobut przed rozprawą. Wyrok wydał sędzia Dzmitryj Bubieńczyk, znany z orzekania w sprawach wytaczanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki przeciwko opozycyjnym działaczom.
Proces od samego początku był utajniony; to stała praktyka w przypadku białoruskich więźniów politycznych. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 grudnia. Po 15 minutach posiedzenia z sali sądowej wyproszono działaczy, niezależnych dziennikarzy, przedstawicieli polskich władz oraz rodzinę oskarżonego.
Zarzuty, podobnie jak w przypadku Bialackiego, były bezpodstawne i wymyślone przez białoruskie służby – „rozpalanie nienawiści na tle przynależności narodowej”.
W ubiegłym roku Poczobut otrzymał tytuł dziennikarza roku miesięcznika „Press”, nagrodę przyznawaną od 25 lat. Kandydaturę dziennikarza „Wyborczej” poparło niemal całe środowisko. Wcześniej pracował też w białoruskich mediach, zawsze opozycyjnych wobec władzy. Był m.in. redaktorem naczelnym „Magazynu Polskiego na Uchodźstwie”, czasopisma Związku Polaków na Białorusi, najliczniejszej działającej tu organizacji społecznej.
Czytaj też: Zakładnicy Łukaszenki z desperacji mogą sięgnąć po broń