Oczyszczenie Andżeliki Borys, liderki Związku Polaków na Białorusi, od wymyślonych, lecz groźnych zarzutów to wiadomość nagła i niespodziewana. Borys została dziś wezwana do stawienia się w prokuraturze, gdzie wręczono jej dokument stwierdzający, że jest niewinna, a popełnione przez nią czyny nie noszą znamion przestępstwa.
Zarzuty dla Borys, zarzuty dla Poczobuta
Zarzuty, jakie postawiono jej w marcu 2021 r., gdy Borys została zatrzymana w Grodnie, początkowo dotyczyły organizowania przez nią tradycyjnych grodzieńskich kaziuków, uznanych przez władze za obchody i zgromadzenie nielegalne. Najpierw ukarano polską działaczkę 15 dniami odsiadki, ale wnet zakres zarzutów znacznie poszerzono, było to „działanie w celu podżegania do nienawiści religijnej i narodowej, sianie niezgody narodowej, religijnej i językowej”. A wreszcie – i to był zarzut ciężkiej wagi – „próby rehabilitacji nazizmu”. Wszystkie obejmował art. 130 kodeksu karnego Białorusi i przewidywał karę od pięciu do 12 lat pozbawienia wolności.
Wkrótce te same zarzuty postawiono aresztowanemu Andrzejowi Poczobutowi, dziennikarzowi i również działaczowi polskiej mniejszości, ZPB.
Andżelika Borys po roku pobytu w areszcie została wprawdzie wypuszczona z więzienia, ale objęto ją aresztem domowym. Tak minął kolejny rok, kiedy z Borys praktycznie nie było żadnego kontaktu i nie było informacji, co się z nią dzieje. Tylko raz udało się z nią porozmawiać wiceprezesowi ZPB Markowi Zaniewskiemu. Po tej rozmowie powiedział dziennikarzowi „Rzeczpospolitej”, że Andżelika „czuje się tak, jak czuje się człowiek po roku spędzonym w białoruskim więzieniu”.
Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda
Głos zabrał sam Łukaszenka
Wiadomo było, że prokuratura w Mińsku prowadzi karną sprawę, że Borys oczekuje na proces, podobnie jak Poczobut. Wśród niepotwierdzonych informacji była i taka, że po roku spędzonym za kratami Andżelika Borys ma poważne kłopoty ze zdrowiem.
O działaczce polskiej mniejszości nie było żadnych wiadomości ze strony prokuratury czy sądu. Proces Poczobuta, zakończony drastycznym wyrokiem ośmiu lat więzienia w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. odbył się w lutym br., wszyscy się spodziewali, że datę procesu Borys władze zapowiedzą wkrótce. Rozważano, czy prokuratura mogła wytoczyć przeciwko niej jeszcze kolejne zarzuty i z tego powodu odwlekano osądzenie polskiej liderki?
Niedawno sprawa przybrała nowy obrót. Otóż sam prezydent Aleksander Łukaszenka, wygłaszając w miniony piątek orędzie do narodu, poświęcił Andżelice Borys spory akapit. „Nie oddamy jej nikomu – mówił. – Jest dorosłą kobietą. Niech sama podejmie decyzję. A ja wiem, że ona podjęła decyzję, będzie mieszkać na Białorusi. Jest Polką, ale jest moją Polką, naszą Polką” – oświadczył dalej.
To nie pierwszy raz, gdy Łukaszenko mówi, że mieszkający na Białorusi Polacy są jego... własnością? Więźniami? Zakładnikami? I zawsze takie stwierdzenia wywoływały protest Andżeliki Borys i jej kolegów z ZPB.
Sama Borys nie prosiła prezydenta o ułaskawienie, nie pisała ani nie podpisywała żadnych zobowiązań. Łukaszenka w swej przemowie wspomniał natomiast, że o uwolnienie zwracała się jej matka. Również polskie MSZ upominało się o oczyszczenie z zarzutów i uwolnienie liderki polskiej mniejszości, podobnie jak pozostałych więzionych Polaków, oczywiście także o uwolnienie Andrzeja Poczobuta. Sprawa jednak wyglądała dość beznadziejnie. Zwłaszcza od momentu napaści Rosji na Ukrainę, zachodnich sankcji, ale też zacieśnienia relacji Łukaszenki i Putina, wszystkich wspólnych umizgów, a całkiem ostatnio – projektu umieszczenia na Białorusi rosyjskich pocisków nuklearnych.
Skąd to nagłe przyspieszenie?
Trudno wierzyć w nagłą odmianę Łukaszenki, trudno też wierzyć, że to początek polepszania relacji z Polską. Wprawdzie w wydanym przez MSZ oświadczeniu napisano, że oczyszczenie Andżeliki Borys z zarzutów jest pierwszą pozytywną wiadomością z Mińska od dłuższego czasu oraz że „mamy nadzieję, że jest to sygnał zmiany nastawienia władz w Mińsku do Polaków na Białorusi i gotowości do konstruktywnego dialogu ws. bilateralnych”, ale to stwierdzenie nad wyraz dyplomatyczne. Łukaszenka jest politykiem wyjątkowo cynicznym i żadna zmiana nastawienia ani konstruktywny dialog mu nie w głowie. Jeśli nakazał uwolnić od zarzutów Andżelikę Borys, to miał w tym własny, istotny interes.
Niedawno zaproponował Polsce wymianę więzionego Andrzeja Poczobuta na działaczy Narodowego Zarządu Antykryzysowego, na czele którego stoi przebywający w Polsce Paweł Łatuszko, były minister kultury oraz ambasador Białorusi w Warszawie, dziś w opozycji, zdecydowany krytyk prezydenta. Zresztą – skazany niedawno zaocznie przez sąd w Mińsku na 18 lat więzienia. „Nigdy nie zgodzę się na zamianę Poczobuta jeden do jednego” – zarzekał się Łukaszenko. Ale gdyby Polska wydała członków NAU, to „do wieczora rozwiążemy problem” – trywializował sprawę. Nie był także skłonny do wymiany więźnia w zamian za otwarcie przez Polskę przejścia granicznego w Bobrownikach, zamkniętego po wyroku na Poczobuta. Ważne jednak, że taki sygnał padł, co oznacza, że to decyzja Warszawy, jaka zabolała Mińsk.
A już kilka dni później przyszła kolejna propozycja: wymiany Poczobuta na zatrzymanych w Rzeszowie, szpiegujących na rzecz Rosji trzech obywateli Białorusi. Byli członkami rozbitej przez polskie służby siatki, która miała prowadzić przygotowania do działań dywersyjnych, interesować się infrastrukturą kolejową, zwłaszcza w okolicy lotniska w Jasionce. Polskie służby nie podają jednak, czy byli to oficerowie wywiadu. Agencja rządowa Biełta podaje nawet ich nazwiska, to Władysław Posmitiucha, Maria Miedwiediewa i Nikołaj Moskalenko.
Teraz strona białoruska twierdzi natomiast, że „żadna z osób zatrzymanych (...) nie wypełniała zadań dla służb specjalnych Republiki Białorusi”. Tymczasem również dziś szef białoruskiego KGB Iwan Tertel poinformował o zatrzymaniu obywateli polskich podejrzanych o współpracę z obcymi służbami wywiadowczymi. Prowadzili oni rzekomo „aktywne działania wywiadowcze” na terenie Białorusi.
To nagłe przyspieszenie i nagromadzenie spraw nie może być przypadkowe. Pytanie, co się za tym kryje i jakie intencje kierują białoruskim dyktatorem. Z pewnością chciałby coś zyskać. Pytanie jednak, co takiego?
Polska pozostaje otwarta: jak oświadczył rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina, Warszawa liczy, że podobnie jak w stosunku do Andżeliki Borys decyzje zapadną także wobec Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych. „Nie zapomnimy o was” – dodaje Jasina.
Czytaj też: Białe plamy w podręczniku historii Białorusi