TSUE obciął Polsce karę. Ale licznik bije, a Bruksela ma silny atut w sporze z Polską
Trybunał Sprawiedliwości UE już w 2021 r. nakazał zawieszenie kluczowych przepisów ustawy kagańcowej w ramach „środka tymczasowego”, a za lekceważenie tej decyzji nałożył na Polskę karę miliona euro za każdy kolejny dzień niepodporządkowania się. Do dziś zebrało się 534 mln euro, z czego Komisja Europejska potrąciła już 360 mln z unijnych funduszy dla naszego kraju. I już szykuje nakazy ściągnięcia kolejnych transz. Jednak od dzisiaj kara będzie rosła o połowę wolniej, bo tylko po pół miliona euro, na mocy piątkowego postanowienia Larsa Baya Larsena, wiceprezesa TSUE, do którego należą kwestie środków tymczasowych.
„Ustawa Dudy” nie wystarczy
Finansowe znaczenie tej decyzji jest ograniczone, bo Wielka Izba TSUE – co potwierdzono w zeszłym tygodniu – już 5 czerwca zamierza ogłosić wyrok w sprawie tzw. ustawy kagańcowej. A każdy wyrok niezależnie od treści kończy działanie środka tymczasowego. Jeśli Polska nie podporządkowałaby się temu orzeczeniu, Komisja Europejska musiałaby składać nową skargę (z ewentualnym nowym wnioskiem o karę). W praktyce ma silniejszy atut, bo zarzuty co do ustawy kagańcowej w sporej mierze pokrywają się z problemami praworządnościowymi wskazanymi w polskim Krajowym Planie Odbudowy. A zatem podporządkowanie się czerwcowemu wyrokowi TSUE to droga do pieniędzy z KPO.
Piątkowa decyzja wiceprezesa TSUE to skutek „ustawy Dudy”, czyli reformy sądowej (m.