Świat

Sudan: konflikt się zaognia, zachodnie kraje ewakuują swoich dyplomatów

Chartum, stolica Sudanu, 19 kwietnia 2023 r. Chartum, stolica Sudanu, 19 kwietnia 2023 r. AA/ABACA / Abaca Press / Forum
Kolejne kraje ewakuują z Sudanu swoich dyplomatów. Walki między regularnym wojskiem i bojówką RSF trwają już drugi tydzień, do gry wraca też były dyktator Omar al-Baszir.

Jako pierwsi z ważnych graczy ewakuowali się Amerykanie – w nocy z soboty na niedzielę pracownicy ambasady w Chartumie zostali przetransportowani helikopterem poza stolicę, a potem poza granice kraju. W niedzielę w kierunku czerwonomorskiego wybrzeża wyjechał konwój osłaniany przez oddziały stacjonujące w Sudanie pod auspicjami ONZ – w ten sposób ponad 800 km drogi na wschód pokonali dyplomaci z Wielkiej Brytanii i Francji. Nie ma już na miejscu przedstawicieli wielu krajów Europy, w tym Norwegii, absolutnie kluczowej dla koordynacji działań humanitarnych. Norweska Rada ds. Uchodźców (Norwegian Refugee Council, NRC), aktywna również w Polsce, jest jedną z najważniejszych instytucji humanitarnych na całym Globalnym Południu. Razem z Brytyjczykami i Amerykanami Norwegowie tworzą grupę określaną tutaj jako Troika, trójka najbardziej wpływowych aktorów międzynarodowych. Nikogo z nich w Sudanie już nie ma, co tylko pokazuje powagę sytuacji.

Sudan: kto tu miesza?

Bilans trwających od 15 kwietnia walk, jak podaje „New York Times”, wynosi co najmniej 418 ofiar śmiertelnych i ponad 3,5 tys. rannych. Mimo prób wprowadzenia tymczasowego zawieszenia broni starcia trwają, w dodatku rozlały się już poza stolicę (dotarły m.in. do Darfuru, prowincji, która w pierwszej dekadzie XXI w. była areną nieustannych konfliktów; śmierć poniosło w ich wyniku kilkaset tysięcy osób). Praktycznie we wszystkich największych metropoliach brakuje wody i energii elektrycznej, w szpitalach kończą się leki. Niektóre organizacje pozarządowe, np. Save the Children, proszą o pomoc w ewakuacji swoich pracowników, uwięzionych w piwnicach szkół, sierocińców czy klinik. Reporterzy donoszą o problemach z dostępem do internetu.

To wszystko zwiększa ryzyko wybuchu wojny domowej. Zwłaszcza że układ sił w Sudanie robi się coraz bardziej skomplikowany. Żadna z dwóch kluczowych formacji – regularne sudańskie siły zbrojne (SAF) i Oddziały Szybkiego Wsparcia (RSF) – nie chce wstrzymać ognia. Ich liderzy, ścierający się o władzę nad krajem, a przede wszystkim nad jego bogactwami naturalnymi, apelują o wsparcie do partnerów z zagranicy.

Sudan jest trzecim największym krajem na kontynencie, ma siedmiu sąsiadów i każdy ma interes w tym, żeby starcia zakończyły się bardzo konkretnym rezultatem. Jak donosi „Wall Street Journal”, już jest tutaj widoczne zaangażowanie sił z Libii i Egiptu. Ta pierwsza była przez lata obszarem aktywności sudańskich najemników, uczestniczących – po obu stronach – w starciach z 2011 r., które doprowadziły do obalenia rządów Muammara Kaddafiego. „WSJ” informuje, że w ostatnich latach wielu Sudańczyków wróciło z Libii do ojczyzny, a obecny przywódca libijskich sił zbrojnych, bohater sprzed dekady Chalifa Haftar, otwarcie wspiera RSF i ich lidera Mohammeda Hamdana Dagalo, zwanego Hemedtim. Egipt popiera drugą stronę: siły SAF kierowane przez Abdela-Fattaha Burhana.

Zagrożenie dla Afryki

Michelle Gavin z amerykańskiego Council for Foreign Relations (CFR) obawia się rozlania konfliktu na ościenne kraje i destabilizację nie tylko tej części Afryki, ale i całej jej wschodniej części. Ekspert przypomina o i tak bardzo niestabilnej sytuacji w Czadzie i Sudanie Południowym. A RSF ma w dodatku udokumentowane silne relacje z Rosją, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Arabią Saudyjską. Emisariuszem interesów Kremla jest oczywiście Grupa Wagnera, aktywna w Sudanie od co najmniej 2017 r., choć bez większych sukcesów. Z kolei kraje Zatoki Perskiej od lat tutaj inwestują, licząc na zyski głównie w sektorze energetycznym. W 2019 r., po obaleniu rządzącego Sudanem niemal trzy dekady Omara al-Baszira, Saudyjczycy i rząd Emiratów wspólnie przekazały pakiet pomocowy wart 3 mld dol., mocno też popierały inicjatywę rządu tymczasowego, który miał doprowadzić do transformacji demokratycznej i przejęcia władzy przez cywilów. W ubiegłym tygodniu pojawiły się nawet doniesienia, jakoby to Dubaj inspirował najnowsze wydarzenia – Hemedti miał osobiście rozmawiać z przywódcą ZEA Mohammedem Bin Zayedem. Zainteresowani po drugiej stronie Morza Czerwonego dementują te rewelacje.

Kluczowa w tym wszystkim jest też walka o... wodę. Zarówno Egipt, jak i Sudan mocno zależą od Nilu w kwestiach energetycznych i produkcji rolnej. Równowagę w regionie próbuje zaburzyć Etiopia, która od 12 lat stawia Tamę Wielkiego Odrodzenia – gigantyczną zaporę na Nilu Błękitnym. Kair się temu sprzeciwia. I z niepokojem spogląda na Chartum.

Czytaj też: Królestwo Żółtej Góry

Apelują USA i Rosja

Na mocy ustaleń z czasów rządu transformacyjnego siły RSF miały być stopniowo wcielane w struktury SAF. Nie chce się na to zgodzić Hemedti, watażka i najprawdziwszy oligarcha, który dorobił się na handlu złotem.

Jakby tego było mało, w poniedziałek rano pojawiły się doniesienia o ucieczce z więzienia Omara al-Baszira. Były dyktator siedzi od 2019 r., ale jego zwolennicy byli aktywni w codziennej polityce – tak twierdzą brytyjskie źródła, w tym sir Alex Vines, szef programu badawczego ds. Afryki w Chatham House. Informacje o ucieczce al-Baszira trudno potwierdzić, ale gdyby okazały się prawdą, walki w Sudanie jeszcze by się skomplikowały. Dawny przywódca ma rachunki do wyrównania z oboma zwalczającymi się generałami.

Najbardziej tracą jak zawsze cywile. Jak mówi Cyrus Paye, koordynator działań Lekarzy bez Granic w El Fasher, stolicy Darfuru Północnego, pacjentów jest tak wielu, że muszą być leczeni na podłogach”. Dodaje też: „Lotniska w całym Sudanie zostały zamknięte, walki trwają na ulicach, dlatego nie możemy dostarczać zaopatrzenia ani do północnego Darfuru, ani do reszty kraju”. Nic nie sygnalizuje, że sytuacja w najbliższych dniach się poprawi. Apele o zawieszenie broni wystosowały m.in. USA i Rosja. Ale Sudan jest niestabilny – a jak pokazuje historia, na tym kraju kryzys wcale nie musi się skończyć.

Czytaj też: Sudan się dzieli, południe czeka

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną