Chaos w Sudanie. Istnieje ryzyko, że ta beczka prochu po wybuchu podpali inne kraje
Najnowsze, już trzecie w trwających od trzech tygodni starciach porozumienie o zawieszeniu broni ma wejść w życie w czwartek 4 maja. Poprzednie dwa, zaplanowane na 72 godz., nie wytrzymały próby czasu, były łamane zarówno przez Sudańskie Siły Zbrojne (SAF) pod dowództwem Abdela Fattaha al-Burhana, jak i przez rebeliantów (a dawnych sojuszników SAF) z Sił Szybkiego Wsparcia (RSF), którymi kieruje gen. Mohamed Hamdan Dagalo, znany jako Hemedti. Nie ma specjalnych powodów, żeby wierzyć, że tym razem będzie inaczej, chociaż po raz pierwszy w mediację zaangażowali się zagraniczni aktorzy. O ustanowieniu tygodniowego zawieszenia broni poinformowało ministerstwo spraw zagranicznych Sudanu Południowego, dodając przy tym, że negocjacje pokojowe osobiście prowadzi prezydent tego kraju Salva Kiir. Gotowość do wsparcia mediacji zadeklarował też prezydent Egiptu Abdel Fattah El-Sisi, co jednak należy interpretować w szerszym kontekście. Kair już wcześniej opowiedział się w konflikcie po stronie SAF i al-Burhana, z którym od dawna utrzymuje bliskie relacje dyplomatyczne. Dowódca sudańskich sił zbrojnych odwiedził nawet El-Sisiego w ubiegłym roku w stolicy Egiptu, cementując sojusz, który przez lata był bardziej nieformalny i realizowany niekoniecznie publicznymi kanałami.
Ewakuacja z Sudanu trwa
Tymczasem w Sudanie panuje coraz większy chaos. Według informacji UNHCR od początku konfliktu z kraju uciekło już ponad 100 tys. osób, z czego co najmniej 40 tys. przeprawiło się właśnie do Egiptu. Starcia dawno rozlały się poza stolicę, Chartum, dochodząc również do Darfuru – leżącej przy granicy z Czadem zachodniej prowincji kraju, miejsca masowych mordów na ludności cywilnej w czasach