Karol III: ostatni król Anglii? Takiej Anglii na pewno. To był spektakl bez precedensu
Porzućmy złudzenia – to z pewnością wydarzenie wielkiej wagi, które przyciągnęło przed telewizory setki milionów ludzi. Będzie też rezonować politycznie, bo choć rola brytyjskiego monarchy jest raczej ceremonialna, to wciąż miewa on spory wpływ nawet na codzienny bieg wydarzeń w Westminsterze. Za panowania Karola III będzie to widoczne, bo to król o wyrazistych poglądach, które nie raz manifestował publicznie. Będzie się więc wtrącał, to na pewno. Bardziej niż jego zmarła w ubiegłym roku matka Elżbieta II, choć to akurat nietrudne – królowa stała się synonimem rządów posągowych, niemych i majestatycznych zarazem. Można było wręcz zapomnieć, że jest fizyczną osobą, a nie metaforą monarchii jako instytucji.
Wielka Brytania, bogata monarchia
Można zżymać się na to, jak bardzo dzisiejsza koronacja nie przystawała do realiów życia we współczesnej Wielkiej Brytanii. Powody finansowe wysuwają się tu na pierwszy plan. Padają pytania o sens organizowania pełnej przepychu, dziwnych tradycji i postimperialistycznego kaca imprezy, za którą podatnicy zapłacą 100 mln funtów. Tymczasem według danych 10 Downing Street w ubóstwie żyje 14,4 mln obywateli, w tym co trzecie dziecko. Działa też ponad 2,5 tys. banków żywności: nie dlatego, że mogą, ale dlatego, że muszą. Mowa o kraju zdewastowanym gospodarczo i społecznie przez brexit, fanaberię konserwatywnych elit, łudzącą się nawet dzisiaj, że rozwodząc się z Unią, Londyn wszedł na drogę odbudowy swojej pozycji supermocarstwa.
Do listy argumentów przeciwko publicznemu celebrowaniu monarchii dopisać można oczywiście afery w rodzinie królewskiej, na czele z kuriozalnym zachowaniem księcia Harry’ego,