Rosyjskie strachy
Rosjanie zobaczyli wojnę i się boją. Mobilizacja, śmierć na froncie lub kalectwo do końca życia
Tanki idut! (Idą czołgi!). Obwodnicą Charkowa w kierunku granicy z Rosją! – bił na alarm jeden z czołowych rosyjskich korespondentów wojennych Aleksander Koc. W ślad za nim o rozpoczynającej się właśnie ukraińskiej kontrofensywie donosiły inne kanały na Telegramie, głównym komunikatorze w Rosji. „Pod Majorskiem przeciwnik przeszedł do ataku” – potwierdzał WarGonzo, absolutna czołówka komentatorów wojennych. „Nasze siły wycofały się ze swoich pozycji. (…) W rejonie Sołedaru przy wsparciu grup pancernych wróg był w stanie doprowadzić do wyłomu. Sytuacja jest trudna” – raportował Jewgienij Poddubny.
Niewielu oparło się panice. Do nielicznych należał słynny rosyjski turbopatriota Igor Girkin vel Striełkow, sojusznik Jewgienija Prigożyna, szefa wagnerowców, i zażarty krytyk ministra obrony Siergieja Szojgu. Spokój zachował też GreyZone, popularny kanał zbliżony do Grupy Wagnera. „Bez paniki! To jeszcze nie jest to (kontrofensywa)!” – uspokajał.
Rosjanom puszczają jednak nerwy, choć gdy oddawaliśmy ten tekst do druku, twardych dowodów na ukraińską kontrofensywę było niewiele. Strach potęgują dostawy zachodniego sprzętu, które łamią kolejne niepisane „czerwone linie” Moskwy. Aktualnie są nimi pociski o zasięgu do 300 km Storm Shadow, które stronie ukraińskiej przekazała Wielka Brytania.
Jednocześnie trudna do ukrycia jest narastająca atmosfera strachu nawet na szczytach rosyjskiej władzy. Wierchuszka nie może zaprzeczyć, że wojna wlewa się w głąb Rosji. Codziennym widokiem stały się ataki na bazy wojskowe, infrastrukturę krytyczną oraz obiekty administracyjne. Tylko w ostatnich dniach spłonęły magazyny paliwowe w Sewastopolu, w Tamaniu w pobliżu mostu Krymskiego, z których korzystała Flota Czarnomorska, baza paliw w Stawropolu, aż dwukrotnie płonęła rafineria Ilsky w obwodzie krasnodarskim.