Słowo maszynowe
W Czechach skazują na więzienie za wspieranie Rosji. „Demokracja nie może być bezzębna”
„Wolność wypowiedzi ma swoje granice” – ostrzegał na kilka godzin przed zeszłorocznym atakiem Rosji na Ukrainę szef czeskiej prokuratury Igor Strziż. Jak mówił, tak zrobił: według czeskich dziennikarzy dziś, po 14 miesiącach wojny, już niemal 50 osób ma na karku czeską policję, prokuraturę, a niektórzy nawet sądowe wyroki za publiczne wspieranie rosyjskiej agresji.
Najświeższy przypadek dotyczy młodego mężczyzny, którego nazwiska nie ujawniono. W marcu brał on udział w demonstracji w centrum Pragi. Była to – jak zapewniali organizatorzy – manifestacja „przeciwko biedzie”. Na transparentach i w przemówieniach krytykowano rząd za inflację, drożyznę, podwyżki cen energii i benzyny. Uczestnicy nie kryli jednak, że za tą krytyką stoi ich specyficzna wizja świata: wszystkie te negatywne zjawiska można ograniczyć, wypowiadając posłuszeństwo Unii Europejskiej oraz NATO i zaczynając zakupy surowców z Rosji. Nie brakowało okrzyków przeciwko Ukrainie.
Jeden z reporterów zrobił zdjęcie młodemu mężczyźnie, który na plecaku miał wyszytą literę „Z” (znak rosyjskich agresorów), a na rękawie emblemat Grupy Wagnera. Zdjęcie natychmiast wydrukowano w prasie z pytaniem, co na to policja?
Delikwent został błyskawicznie namierzony i postawiony przed sądem z zarzutem z paragrafu 405 kodeksu karnego, zakazującego „zaprzeczania, podważania czy popierania zbrodni przeciwko ludzkości” – a za taką uważana jest w Czechach rosyjska agresja na Ukrainę. Grozi za to od sześciu miesięcy do trzech lat więzienia. Sąd był jednak łagodniejszy: młodemu radykałowi dał sześć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata i dodatkowo zakaz przebywania na terenie Pragi przez kolejne dwa lata. Wyrok zapadł w przyspieszonej procedurze, na niejawnym posiedzeniu, bez udziału publiczności.