Z balonikami na Kreml
Z balonikami na Kreml. Opozycja nie pokona Putina, Rosjanom wojna znów się podoba
Nowaja Tawołżanka leży w obwodzie biełgorodzkim, tuż przy granicy z Ukrainą. Wieś spora – cerkiew, dom kultury i jeszcze do niedawna 5 tys. mieszkańców. Dziś opustoszała. Zniszczona. Odcięta od energii elektrycznej.
Na początku czerwca Tawołżankę zajęli partyzanci Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (RDK) walczącego po stronie Ukrainy. Ich dowódca Denis Nikitin, ps. White Rex, zwrócił się do biełgorodzkiego gubernatora z propozycją. Chciał wymienić dwóch żołnierzy armii rosyjskiej, których wziął do niewoli, na „kilka minut rozmowy o przyszłości Rosji”. Miejsce spotkania: cerkiew w Tawołżance. Propozycja upokarzająca. Gubernator Wiaczesław Gładkow nie pojechał, ale musiał przyznać, że część obwodu wymknęła mu się spod kontroli.
Przywrócił ją po dwóch dniach, ale trudno powiedzieć, że Tawołżanka to jeszcze Rosja. Raczej szara strefa. Ostrzały trwają tu od maja. Rajdy małych oddziałów (m.in. RDK i legionu Wolna Rosja) z drugiej strony granicy stały się codziennością. Inne miejscowości pasa nadgranicznego są w podobnej sytuacji. 40-tysięczne miasto Szebiekino ewakuowane. Zdaniem lokalnych władz zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo 2 tys. domów i mieszkań.
W sieciach społecznościowych komunikaty: „Uwaga! Ostrzał. Proszę zejść do piwnic lub schronów”. Informacje o wysadzonych liniach kolejowych i wykolejonych pociągach. Ataki dronów. Uchodźcy w centrach pomocy humanitarnej. Specjalna operacja wojskowa wraca do domu. Ludzie są wściekli.
Dobrzy ludzie
Gdy partyzanci pod flagą Korpusu Ochotniczego brali Nową Tawołżankę, w Brukseli w budynkach Parlamentu Europejskiego odbywało się jedno z największych w ostatnich latach spotkań rosyjskiej opozycji (organizatorem był m.in. europoseł, były polski premier i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz).