584. dzień wojny. Czy siły powietrzne NATO są dość silne, by odstraszyć Rosję? Jedno muszą nadrobić
Wojna wojną, a w Rosji planowy pobór od 1 października, jak co roku. Teraz ma być powołanych 130 tys. poborowych, nieco mniej niż powołano wiosną tego roku (147 tys.). Podobno poborowi przymusowi mają nie być wysyłani na wojnę w Ukrainie. Różnie to jednak może być. Jak wiadomo, w rosyjskim wojsku każdy ma prawo wyboru.
Okazuje się przy tym, że pobór ma objąć też okupowane terytoria Ukrainy, co jak wiadomo, jest zbrodnią wojenną. Ale co tam, jedno świństwo więcej – czy to dla Rosjan ma jakieś znaczenie?
Władimir Putin spotkał się wczoraj z płk rez. Andriejem Troszewem (pseudo „Siedoj”), jednym z głównych wagnerowców, obecnie na kontrakcie w MON, a na co dzień w firmie militarnej CzWK „Redut”. Podobno Troszew ma w ramach Reduty utworzyć oddział ochotników, złożony głównie z byłych wagnerowców, którzy następnie będą szkolić kolejnych rekrutów. Jak podają Brytyjczycy, kilkuset byłych wagnerowców już walczy w Ukrainie – albo w składzie wojsk rosyjskich, albo w innych prywatnych firmach militarnych. Obecnym dowódcą pozostałej części Grupy Wagnera jest Anton Jelizarow (ksywka „Lotus”), ale on z kolei negocjuje możliwość funkcjonowania pozostałości CzWK „Wagner” w formie oddziału ochotniczego przy rosyjskiej Rosgwardii.
Według rosyjskich milblogerów gen. płk Michaił Teplinski, sprawny, choć bezwzględny dowódca Wojsk Powietrzno-Desantowych Rosji, został usunięty ze stanowiska zastępcy dowódcy głównodowodzącego specjalną operacją wojskową w Ukrainie. Dla Ukraińców byłaby to dobra wiadomość, bo co by nie powiedzieć o Teplinskim, to jednak dowódcą był dobrym i sprawnym.
Na frontach ukraińskie wojska kontynuowały swoje natarcie w rejonie Bachmutu, gdzie podobno w końcu udało im się zdobyć ważne wzgórze koło Kliszczijiwki.