Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

584. dzień wojny. Czy siły powietrzne NATO są dość silne, by odstraszyć Rosję? Jedno muszą nadrobić

F-35A Lightning II Sił Powietrznych USA podczas Dni NATO w Ostrawie, Czechy, 16 września 2023 r. F-35A Lightning II Sił Powietrznych USA podczas Dni NATO w Ostrawie, Czechy, 16 września 2023 r. Lukas Kabon / Forum
Obserwujemy tę wojnę od samego początku, dzień w dzień. I odczuwamy coraz większy niepokój o nasze przyszłe bezpieczeństwo. Oby polskie ostrzeżenia dla państw zachodnich nie pozostały bez echa, bo Rosja może okazać się bardzo groźna.
.Karolina Żelazińska/Polityka .
.Polityka .

Wojna wojną, a w Rosji planowy pobór od 1 października, jak co roku. Teraz ma być powołanych 130 tys. poborowych, nieco mniej niż powołano wiosną tego roku (147 tys.). Podobno poborowi przymusowi mają nie być wysyłani na wojnę w Ukrainie. Różnie to jednak może być. Jak wiadomo, w rosyjskim wojsku każdy ma prawo wyboru.

Okazuje się przy tym, że pobór ma objąć też okupowane terytoria Ukrainy, co jak wiadomo, jest zbrodnią wojenną. Ale co tam, jedno świństwo więcej – czy to dla Rosjan ma jakieś znaczenie?

Władimir Putin spotkał się wczoraj z płk rez. Andriejem Troszewem (pseudo „Siedoj”), jednym z głównych wagnerowców, obecnie na kontrakcie w MON, a na co dzień w firmie militarnej CzWK „Redut”. Podobno Troszew ma w ramach Reduty utworzyć oddział ochotników, złożony głównie z byłych wagnerowców, którzy następnie będą szkolić kolejnych rekrutów. Jak podają Brytyjczycy, kilkuset byłych wagnerowców już walczy w Ukrainie – albo w składzie wojsk rosyjskich, albo w innych prywatnych firmach militarnych. Obecnym dowódcą pozostałej części Grupy Wagnera jest Anton Jelizarow (ksywka „Lotus”), ale on z kolei negocjuje możliwość funkcjonowania pozostałości CzWK „Wagner” w formie oddziału ochotniczego przy rosyjskiej Rosgwardii.

Według rosyjskich milblogerów gen. płk Michaił Teplinski, sprawny, choć bezwzględny dowódca Wojsk Powietrzno-Desantowych Rosji, został usunięty ze stanowiska zastępcy dowódcy głównodowodzącego specjalną operacją wojskową w Ukrainie. Dla Ukraińców byłaby to dobra wiadomość, bo co by nie powiedzieć o Teplinskim, to jednak dowódcą był dobrym i sprawnym.

Na frontach ukraińskie wojska kontynuowały swoje natarcie w rejonie Bachmutu, gdzie podobno w końcu udało im się zdobyć ważne wzgórze koło Kliszczijiwki. Możliwe, że teraz posuwanie się wojsk będzie łatwiejsze, bo pozycje obronne na wzgórzach wciąż odgrywają ważną rolę pozycji ryglujących (czyli blokujących).

Z kolei na południu Ukrainy większych zmian nie ma. Wczoraj kontratakowali tam Rosjanie, ale na szczęście nie odzyskali ani kawałka z utraconych wcześniej terenów. Niestety, także ukraińskie wojska nie odnotowały sukcesów ani na południe od Orichiwa, ani na południe od Wełykiej Nowosiłki.

Czy Rosja w ogóle się boi NATO?

Problem jest dość złożony, ponieważ przez trzy kolejne dekady Zachód dał się nabrierać na „cywilizowanie się” Rosji. Mentalnie do dziś państwa Europy Zachodniej tkwią w błogiej nieświadomości, ciesząc się życiem i lekceważąc to, co Rosja wyprawia w Ukrainie. Nie ich wojna. Jest gdzieś daleko, a pomysł, że Rosja może kiedyś zapukać do ich drzwi, jest kompletnie surrealistyczny.

W Polsce jest jednak nieco inaczej. Wydaje się, że u nas świadomość zagrożenia jest jakby większa, ale i tak znaczna część naszego społeczeństwa nie łączy faktów. Nie dostrzega tego, że Ukraina, walcząc o własne przetrwanie, niezależnie od tego, czy chce, czy nie, stawia tamę rosyjskiej agresji na całą wschodnią Europę. I albo Rosja połamie sobie tam zęby, albo Ukraina nie wytrzyma presji, upadnie, a wówczas Rosjanie wkroczą na całe terytorium, już bez większego wysiłku. Właśnie z tego powodu trwająca wojna na wyniszczenie stanowi śmiertelne zagrożenie.

Czytaj także: Ukraińcy paskudnie ugrzęźli. Dla Zachodu starcie z Rosją to też byłby szok

Większość osób uważa, że Rosja nie odważy się zaatakować państwa NATO. A niby dlaczego miałaby się nie odważyć? Czego się ma bać? Oczywiście mamy nadzieję, że sojusznicze państwa staną w naszej obronie. Pewnie i tak będzie. A teraz sobie wyobraźmy tych Belgów, Francuzów czy Włochów, którzy wykazując heroizm, szalone poświęcenie, niesamowitą wytrzymałość, odwagę i niepowstrzymaną wolę walki, bronią Polski. Nie bacząc na setki poległych, z ochotą ruszają do kolejnych kontrataków z dzikim okrzykiem na ustach: za Polskę!

Owszem, państwa sojusznicze przyślą tu wojska. Dobrze wyszkolone i wyposażone, tyle tylko że wyszkolone nie na taką wojnę. A wojna z Rosją to piekło okopów, to nieustanny ostrzał artylerii, dziesiątki rannych i okaleczonych każdego dnia, to błoto i krew, zimno i wilgoć transzei i ziemianek. Czy sojusznicy są na to gotowi? Trzeba robić wszystko, żeby byli.

Zresztą Rosja nie musi tego nawet brać pod uwagę. Będzie działać tak, żeby zaatakować państwo NATO bez interwencji pozostałej części Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wyizoluje, skłóci, wywoła zamieszki. Bardzo ciężko będzie przyjść takiemu państwu z pomocą. I tego głównie musimy się bać. Nie wolno Rosji ułatwiać zadania, nie wolno wywoływać wojen z sojusznikami, by ich wola obrony przyjaciół pozostała niezachwiana.

Czytaj także: Geostrategiczna klęska Rosji Putina. Dlaczego Szwecja w NATO to przełom

Na lądzie wojska NATO nie mają zbyt wielu sił. Proste porównanie pokazuje, że co najwyżej może wystąpić mniej więcej równowaga liczebna tego, co Europa i USA są w stanie rzucić do Polski.

Wielu z nas ma nagle olśnienie: NATO to przewaga technologiczna! Tak, to prawda. Trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy porównamy parametry czołgu Leopard 2A7 z rosyjskim T-90M Proryw, to wypada ono dla rosyjskiego czołgu dość blado. Podobnie będzie z każdym uzbrojeniem. Pojedźcie na targi MSPO Kielce i posłuchajcie przedstawicieli firm zbrojeniowych, ich marketingowców: toż to istne cuda! Produkty najwyższej klasy, nie do pokonania!

Ale jak się okazuje w piekle wojny w Ukrainie, choć leopardy 2A6 i 2A4 są wyraźnie lepsze od przeciętnych rosyjskich czołgów, to jednak nie utorowały Ukraińcom drogi do Melitopola czy Berdiańska. Wobec liczby rosyjskich żołnierzy, sprzętu, min i umocnień są bezsilne. Przewaga technologiczna to wciąż zbyt mało. Mimo że Rosjanie nie grzeszą jakością wyszkolenia, są weteranami walk z dużym doświadczeniem bojowym i jakimś cudem są niesamowicie zmotywowani. Nieważne, czy ich motywacją jest rosyjski patriotyzm, wódka czy rozstawione za ich plecami oddziały zaporowe, dodające im otuchy seriami w plecy, gdyby się chcieli wycofać.

Dlatego musimy się na serio przygotować do obrony naszego kraju: rozwijać produkcję amunicji, zadbać o masowe szkolenie rezerw, zorganizować w kraju serwisowanie sprzętu zakupionego zagranicą. A przede wszystkim trzeba mentalnie przygotować się na zagrożenie, które w razie upadku Ukrainy jest wręcz nieuchronne.

Czytaj także: Gdyby doszło do wojny... Do jakiego konfliktu szykują się polscy generałowie?

Jak obudzić Zachód? Tego nie wiemy. Do pewnego stopnia Europa za Odrą zaczyna powolutku dostrzegać zagrożenie, ale o wiele wolniej niż my. Francuzi myślą sobie: mamy broń atomową, nas nie ruszą. Czyżby? A wystrzelicie swoje nieliczne ładunki na Moskwę, w razie gdyby do was wtargnęli? Nie wystraszycie się odwetu, tego że cała Francja zamieni się w nuklearną pustynię, jeden wielki Czarnobyl? Rosja ma ładunków atomowych setki razy więcej, a Francja nie jest jej do niczego potrzebna. Żeby Rosja mogła funkcjonować, ma jej po prostu nie być.

Bo Rosja nie kalkuluje swojego ryzyka, to jej walka o przetrwanie. Rosjanie mają pełną świadomość, że ich mafijny system nie jest w stanie rywalizować z normalnymi państwami, że zawsze będą tylko tanią stacją benzynową dla reszty świata, że w normalnej konkurencji zawsze będą spychani na margines. A dla Rosji jest nie do zaakceptowania.

Czytaj także: NATO odstrasza Rosję i doprowadza ją do wściekłości. To ważny test

Co nam jeszcze pozostaje? Cała nadzieja w siłach powietrznych NATO, przecież tu Zachód ma wielką, wyraźną przewagę. Czy na pewno?

Siły powietrzne NATO

Siły powietrzne państw NATO stanowią poważną siłę. Są dość liczne, mają doskonałe wyposażenie, załogi są świetnie wyszkolone. W jakimś sensie jest to nasza nadzieja.

Ale i tu jest sporo do zrobienia. Przede wszystkim koniecznie trzeba opracować i wdrożyć skuteczne środki przełamywania wrogiej obrony powietrznej. Mamy akurat taką sytuację w Ukrainie, gdzie nowoczesne systemy przeciwlotnicze, zachodnie i rosyjskie, są niezwykle skuteczne. Swoje zrobił rozwój technik informatycznych w zakresie obróbki sygnałów stacji radiolokacyjnej, który pozwolił na różne radarowe sztuczki, w tym aktywne elektroniczne skanowanie przestrzeni czy skuteczne eliminowanie zakłóceń mylących. Możliwe jest też jednoczesne naprowadzanie kilku pocisków rakietowych na różne obserwowane cele w tym samym czasie, co jeszcze 40 lat temu wydawało się niemożliwe.

W dotychczasowych konfliktach lotnictwo państw zachodnich albo działało w warunkach braku jakiejkolwiek obrony powietrznej (Afganistan), albo mając za przeciwnika starszy i słabszy system (Irak, Libia itd.). W Ukrainie po raz pierwszy obserwujemy zderzenie lotnictwa bojowego z nowoczesnymi środkami przeciwlotniczymi z obu stron i okazuje się, że ani skromne lotnictwo ukraińskie, ani relatywnie nowoczesne lotnictwo rosyjskie sobie z nim nie radzi. Może się więc okazać, że przekazane Ukrainie samoloty F-16 będą miały duże trudności nad polem walki.

A jeśli tak, będzie to poważny dzwonek alarmowy dla NATO. Będzie musiało pilnie zainwestować w systemy rozpoznania radioelektronicznego, w rozbudowane środki zakłóceń aktywnych, systemy powietrzne i naziemne do walki z wrogimi systemami przeciwlotniczymi, takie jak kierowane pociski rakietowe odpalane z samolotów (dziś w Europie niezbyt nowych pocisków przeciwradiolokacyjnych AGM-88 Harm używają tylko Niemcy i Włosi) oraz precyzyjne pociski balistyczne, takie jak ATACMS. Co najważniejsze, takiego uzbrojenia i tych środków musi być naprawdę dużo. Chodzi bowiem o to, że zagęszczenie rosyjskich rakietowych środków przeciwlotniczych jest tak wielkie, że Rosjanie tworzą w rejonie prowadzonych działań wojennych wielowarstwowy i wzajemnie zazębiający się system pozycji przeciwlotniczych. Wielowarstwowy, bo różne typy niszczą samoloty od różnych wysokości, im niżej, tym wyrzutni przeciwlotniczych przybywa. A zazębiający się, bo zasięgi poszczególnych pozycji przeciwlotniczych tworzą nakładający się na siebie wachlarz.

Dlatego nie możemy spocząć na laurach, musimy w całej Europie rozwijać nasze zdolności w zakresie pokonywania takich systemów. Z pewnością pomogą w tym samoloty trudnowykrywalne F-35, które coraz więcej państw wprowadza do swojego uzbrojenia, mogą też pomóc liczne bezpilotowe aparaty latające, szczególnie gdy rozwiniemy technologię tzw. swarming drones – stada tanich dronów wypuszczanych na wabia, by nieprzyjaciel wystrzelał się z rakiet przeciwlotniczych tuż przed właściwym atakiem samolotów pilotowanych.

Następnie pozostaje jeszcze jeden problem. NATO całkowicie przeszło na użycie amunicji kierowanej, której precyzja ataku pozwala na wysoką pewność porażenia przeciwnika. Szkopuł w tym, że Rosjanie wystawią takie ugrupowanie jak w Ukrainie, z dziesiątkami tysięcy celów do niszczenia: okopanych czołgów, dział, wyrzutni rakietowych, pozycji piechoty w okopach, stanowisk dowodzenia, składów amunicji, mostów, węzłów łączności, baz remontowych itd. Będzie można atakować to w nieskończoność, zużywając mnóstwo amunicji kierowanej, a wciąż zostanie wiele do zniszczenia. Nie wiemy zatem, czy w zaistniałej sytuacji nie pora powrócić też do użycia zwykłych bomb niekierowanych, tanich, ale używanych masowo. Gdyby zarzucić nimi wrogie okopy, pozycje artylerii czy składy amunicji, to może uzyskałoby się o wiele wyraźniejszy efekt porażenia nieprzyjaciela na danym kierunku. Tymczasem NATO odeszło od używania amunicji niekierowanej na rzecz mimo wszystko ograniczonych zapasów uzbrojenia kierowanego. Mamy poważne obawy, że na Rosję to może być za mało.

Czytaj także: Czy taktyka Rosji może zadziałać przeciw Polsce? Wejdźcie w skórę Putina

Co robić wobec zagrożenia ze strony Rosji

Końcowy wniosek jest jeden – trzeba się zbroić, zbroić z głową, szkolić rezerwy, dbać o relacje z sojusznikami.

A przede wszystkim – wspierać walczącą Ukrainę bezustannie, bo najlepiej, jeśli rosyjską machinę wojenną przetrącimy tam, a nie u nas. A jeśli ktoś uważa, że Rosję coś od ataku odstraszy, to się myli. Bo w Rosji nikt nie kalkuluje, czy agresja się opłaca, czy nie. Rosjanie naprawdę wierzą, że walczą o przetrwanie swojego państwa. Co więc mają kalkulować?

Książka „Wojna w Ukrainie” Michała i Jacka Fiszerów do kupienia na Sklep.polityka.pl. Autorzy omawiają w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisują jego tło oraz przebieg, na ile jest obecnie znany. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebrano wszelkie dostępne informacje z wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 r.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Kultura

Paweł Huelle. Pisarz tajemnicy

27 listopada zmarł w wieku 66 lat pisarz Paweł Huelle: gdańszczanin, laureat Paszportu POLITYKI, autor m.in. „Weisera Dawidka”, jednej z najważniejszych powieści XX w., która rozpoczęła nową epokę.

Justyna Sobolewska
05.12.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną