Izrael dzień po
Zniszczyć Hamas – tylko co dalej? Paradoksy, w które uwikłał się Izrael
Izrael nie może powrócić do status quo sprzed 7 października. Zadaniem państwa jest sprowadzenie wszystkich zakładników do domu oraz uniemożliwienie Hamasowi i innym przeciwnikom, w tym zwłaszcza wspieranemu przez Iran Hezbollahowi, przeprowadzania dalszych ataków terrorystycznych” – tak cele izraelskiej kampanii w Gazie określają byli wysocy oficerowie Amos Yadlin i Udi Evental z think tanku MIND Israel na łamach „Foreign Affairs”. Oba te cele są jednak w sposób oczywisty sprzeczne. Uwolnienie zakładników wymaga ustępstw na rzecz Hamasu (oraz Islamskiego Dżihadu, w którego rękach znajduje się ok. 40 z 240 uprowadzonych). To zaś stoi w sprzeczności z chęcią unieszkodliwienia tej i pozostałych organizacji terrorystycznych.
Z kolei skuteczna ofensywa przeciwko Hamasowi stanowi śmiertelne zagrożenie dla zakładników, którzy mogą zginąć z rąk swoich oprawców lub jako nieintencjonalne ofiary izraelskich ataków.
Owa sprzeczność między deklarowanymi celami operacji dobrze ilustruje paradoksy, w jakie uwikłał się Izrael. W kwestii tego, czy priorytetem jest uwolnienie zakładników, czy też zmiażdżenie Hamasu, podzielony jest i rząd, i izraelskie społeczeństwo. Państwo zawiodło swoich obywateli poprzez lekceważenie dowodów na szykowany przez Hamas atak oraz skrajną niekompetencją w organizowaniu obrony i odsieczy.
Zwrot Netanjahu
W rezultacie ok. 240 obywateli znalazło się w niewoli wroga. I państwo ma obowiązek ich z tej niewoli uwolnić. Tak argumentowali członkowie rodzin uprowadzonych, mobilizując w ogromnych demonstracjach izraelską opinię publiczną i zmuszając w końcu rząd do zaaprobowania katarsko-amerykańskiej propozycji uwolnienia 50 zakładniczek oraz dzieci – w zamian za czterodniowe zawieszenie broni.
Decydujący był tu zwrot, jakiego dokonał Beniamin Netanjahu, który wcześniej popierał prowadzenie w Gazie kontrofensywy aż do pełnego zwycięstwa.