Ajajaj AI
Ajajaj AI. Jak się rozwinie, co nas czeka? Tego rzeczywiście można się bać
Wytresowano je tak, by uszczęśliwiać człowieka, mamić iluzją obcowania z istotą żywą. Kiedy więc rok temu istnienie modeli generatywnych sztucznej inteligencji przebiło się do świadomości publicznej, zalała ją fala skrajnych emocji. Zaprezentowany przez firmę OpenAI wynalazek o nazwie ChatGPT wywołał zachwyt i przerażenie.
Niedawno Google obwieścił istnienie rzekomo wszystkorobiącego modelu Gemini. Zgrabna prezentacja obiecuje wiele. Ale, po pierwsze, produkt końcowy niekoniecznie jej sprosta. Po drugie, nie wydaje się, by doszło do deklasacji rywali czy konceptualnego przełomu. Oba wielkie modele, choć odnajdują statystyczne prawidłowości z nieludzką sprawnością, pozostają misiami o żenująco ograniczonym rozumieniu świata. Eksperci pogrążają się w zadumie, czy w badaniach nad sztuczną inteligencją nie wspięliśmy się aby na płaskowyż.
Na pewno ekosytem AI będzie rósł, gęstniał, wzbogacał się o kolejne gatunki. Nie od dziś jej wyspecjalizowane modele pomagają naukowcom wyszukiwać w danych prawidłowości niedostrzegalne innymi metodami, prognozują pogodę nie gorzej niż symulacje procesów fizycznych, diagnozują nowotwory trafniej niż ludzcy eksperci, odczytują starożytne inskrypcje, umożliwiają coraz bardziej złożoną komunikację z osobami sparaliżowanymi. Wielkie modele językowe będą się różnicować, bo różne trzeba w nich zaszywać idiosynkrazje i normy kulturowe. Kto inny wytrenuje czaty azjatyckie, kto inny europejskie.
Sztuczna inteligencja będzie przesączać się przez codzienność, spajać organiczne i nieorganiczne, materialne i niematerialne elementy rzeczywistości. Wyzwolone przez nią zaskoczenie i niepewność wygasną, podobnie jak to było w przypadku elektryczności, radia, telegrafu – czy kamienia łupanego. Dla jednych będzie użyteczną czarną magią rozgrywającą się w tle.