Stary Dom
Stary Dom. Ot, chichot historii: zwycięzca wyborów w USA będzie starszy od Breżniewa
Na przełomie lat 70. i 80. Związkiem Radzieckim rządzili stetryczali i schorowani starcy. Po śmierci 76-letniego sekretarza generalnego Leonida Breżniewa władzę przejął szef KGB Jurij Andropow, który po dwóch latach umarł, a po nim Konstantin Czernienko, który umarł już po roku.
O geriatrycznych przywódcach krążyła masa dowcipów. „Jaka jest różnica między carską a komunistyczną Rosją? Za carów władza przechodziła z ojca na syna, za komunizmu – z dziadka na dziadka”. Albo: „Dlaczego Breżniew jeździł za granicę, a Andropow cały czas siedzi na Kremlu? Bo Breżniew był na baterie, a Andropow jest na stałe podłączony do prądu”. Ten drugi żart był akurat oparty na faktach – Breżniew miał rozrusznik serca, a Andropow często potrzebował dializy nerek.
Kto by się wtedy spodziewał, że radzieckie żarty kiedyś powrócą w tekstach o Ameryce? Ot, chichot historii! Nie wiemy, kto wygra przyszłoroczne listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Ale będzie to osoba starsza od Breżniewa. No chyba że do listopada umrze któryś z dwóch faworytów do partyjnych nominacji.
Dziś wydaje się, że 81-letni „dziadek Joe” będzie się musiał wyprowadzić z Białego Domu i oddać władzę 78-letniemu „dziadkowi Donaldowi”. Jeśli wyciągnąć średnią z grudniowych sondaży, Donald Trump wyprzedza Joe Bidena o kilka punktów procentowych, a – co jeszcze istotniejsze – wyraźnie prowadzi w „obrotowych stanach”, które decydują o prezydenturze.
Niektórzy konstatują ze smutkiem, że amerykańska demokracja zmienia się w gerontokrację. I nie chodzi tu tylko o rekordowo starych prezydentów. Obecny Kongres jest najstarszy w historii USA. Średnia wieku w izbie wyższej, czyli Senacie, wynosi 64 lata.