Bitwa o pieniądze i generała
Bitwa o pieniądze i generała. Ukraina myśli o „skupie interwencyjnym” amunicji
Generał Walerij Załużny znowu przemówił. Na sześciu stronach, opublikowanych tym razem na portalu telewizji CNN, jeszcze surowiej niż jesienią w tygodniku „Economist” ocenił wojenną rzeczywistość. Pisze o pogłębiającym się uzależnieniu Ukrainy od Zachodu, rosyjskiej przewadze, zarówno po względem sprzętu, jak i liczebności wojska. Władzom zarzuca niezdolność do zapewnienia jego armii wystarczających kadr – w obawie o skutki niepopularnych decyzji – i nieudolne zarządzanie przemysłem obronnym, co oznacza wieczny brak amunicji.
Po dwóch latach wojny Załużny dostrzega, że tak dalej nie da się jej prowadzić, i proponuje rewolucję – powszechne zastosowanie systemów bezzałogowych, autonomicznych, dalekiego rażenia – by oszczędzić to, co najcenniejsze, ludzi. W tym samym czasie bliski prezydentowi szef wywiadu generał Kiryło Budanow (typowany na następcę Załużnego), zaapelował o więcej artylerii i stare samoloty A-10 do niszczenia czołgów. Nic dziwnego, że wizjonerski manifest został powszechnie odebrany jako pożegnanie generała, który lada dzień ma być odwołany. Z prezydentem Zełenskim rozmawiał w ubiegłym tygodniu, ale choć dymisja ponoć leżała na stole, ze spotkania wyszedł wciąż jako głównodowodzący.
Obóz prezydencki już się nie waha, czy go zwolnić, zastanawia się tylko, kiedy to zrobić. Waszyngton został poinformowany – pisze amerykańska prasa – i nie postawił weta. Zza kulis unijnego szczytu docierały co prawda sygnały, że sojusznicy próbowali naciskać na Zełenskiego, ale ważniejsze było zapewnienie Ukrainie wsparcia i pokonanie oporu Węgier. Viktor Orbán uległ ponoć namowom włoskiej premier Giorgii Meloni i francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona dopiero w czasie przedszczytowego śniadania.
Nie pierwszy raz wykonał europejską woltę, ale tym razem nie wydaje się, by coś konkretnego ugrał – na pewno nie ustępstwa Unii w kwestii praworządności.