Dziwny odwet Izraela. Europa nie chce tej wojny, prawica w USA się cieszy, Rosja korzysta
Agencje były z początku powściągliwe, bo Iran jest objęty szczelną blokadą informacyjną, a izraelska ambasada w Waszyngtonie odmawiała komentarza w sprawie domniemanego ataku. Teraz wiadomo już na pewno, że ok. godz. 4 polskiego czasu Izraelczycy zaatakowali okolice Isfahan – niedaleko znajdują się instalacje programu nuklearnego. Na obrzeżach miasta działa natomiast baza lotnicza, którą Izraelczycy zaatakowali też rok temu. Według informacji Rafaela Mariano Grossiego, dyrektora generalnego Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA), obiekty nuklearne pozostały nienaruszone.
Irańskie media minimalizują skalę ataku. Oficjalne komunikaty nadawane przez państwową telewizję donoszą o „niezidentyfikowanych obcych obiektach”, które „znalazły się w irańskiej przestrzeni powietrznej” i „zostały zestrzelone”. W Isfahanie, jak donosi amerykańska stacja CNBC, ludzie robią zakupy, piją kawę, jadą do pracy – życie toczy się bez zakłóceń.
„Bliski Wschód znalazł się na krawędzi”
Jako pierwszy z europejskich polityków głos w tej sprawie zabrał francuski wiceminister spraw zagranicznych Jean-Noel Barrot. Wezwał „do deeskalacji na Bliskim Wschodzie” i przypomniał, że to oficjalne stanowisko Francji wobec konfliktu w regionie. Apel skierował do wszystkich zaangażowanych stron. Ta deklaracja jest o tyle ważna, że Paryż, obok Londynu w Europie, zaangażował się bezpośrednio w obronę Izraela w weekend.