Iran–Izrael: to już jest wojna. Wygrała logika spirali konfliktu i nieprędko uda się go zakończyć
W sobotę o północy czasu bliskowschodniego ok. 400–500 dronów i kilkadziesiąt rakiet manewrujących wystartowało przeciwko celom w Izraelu. Najwięcej z nich z terenu Iranu, który rozpoczął w ten sposób wojnę powietrzną z Izraelem. Dołączyły do nich drony wystrzelone z zachodniego Iraku przez tamtejsze proirańskie bojówki i z terenów kontrolowanych przez rebeliantów Huti w Jemenie. Północne dowództwo Sił Obrony Izraela poinformowało o ostrzale rakietowym z terenu Libanu, który prawdopodobnie będzie można przypisać Hezbollahowi. Iran ostrzegł Jordanię, że nie może włączać się do akcji przeciw jego dronom, których część nad nią przeleciała. Jordania najwyraźniej to zignorowała, bo jej samoloty zaczęły irańskie drony strącać. Dwie godziny po północy siły izraelskie zakomunikowały, że zakończył się ostrzał rakietami balistycznymi, jednak w powietrzu wciąż jeszcze wolno leciały drony i rakiety manewrujące.
Wygrała logika spirali konfliktu
Media izraelskie i światowe zapełniły się o północy tytułami będącymi świadectwem zarówno dużej szybkości w przekazywaniu informacji, jak i odzwierciedleniem małej prędkości wystrzelonych dronów. „Iran wystrzelił setkę dronów, dolecą do Izraela za dwie godziny” w „Haaretzu” dobrze oddaje konfuzję mediów i czytelników, którzy o dużym ataku powietrznym na ich kraj za kilka godzin mogą przeczytać w internecie już teraz.