Cztery strzały
Fico przeżył piekło, Słowacja ściągnęła na siebie klątwę. Tego pytania nikt głośno nie stawia
Widać to było najlepiej na konferencji prasowej w szpitalu, kiedy postrzelonego premiera jeszcze operowano. Pod wieczór do dziennikarzy wyszli potwornie zmęczeni wicepremier Robert Kaliňák i minister spraw wewnętrznych Matúš Šutaj Eštok. Poinformowali, że życie szefa rządu jest nadal zagrożone, wezwali do modlitw za jego zdrowie, po czym przez kilkanaście minut powtarzali, że to, co się wydarzyło, jest skutkiem nakręconych do niewyobrażalnego poziomu emocji w życiu publicznym. Cały czas wzywali, żeby skończyć z eskalacją, z wzajemnymi atakami, z szukaniem winnych i zwalaniem odpowiedzialności na politycznych przeciwników. Wyglądali na ludzi wstrząśniętych, którzy naprawdę wierzyli w to, co mówią.
Kaliňák w pewnym momencie łamiącym się głosem wyznał: – Wszyscy musimy uczciwie spojrzeć w lustro. Po chwili jedna z dziennikarek zapytała go, czy to oznacza, że teraz rządząca partia SMER zmieni retorykę. – Ja pani to lustro kupię – odburknął.
Fico przeżył piekło
Wszystko to działo się w ostatnią środę wieczorem. Wcześniej, tuż po godz. 15, kończyło się wyjazdowe posiedzenie słowackiego rządu w miasteczku Handlova niedaleko Bańskiej Bystrzycy. Robert Fico to rasowy populista i lubi pokazywać, że jest blisko swoich wyborców. Wyjazdowe posiedzenia rządu regularnie odbywają się w mieścinach całego kraju. W tym przypadku był to lokalny dom kultury. Kiedy już zatwierdzono uroczyście dotacje na remont lokalnych dróg i przebudowę pobliskiego ogrodu zoologicznego, dygnitarze wyszli na ulicę i ruszyli w stronę samochodów.
Nie było tłumów, a odgradzające rządzących barierki ustawiono tylko z tego powodu, że tak nakazują przepisy. Na zdjęciach widać grupkę kilkudziesięciu, góra stu osób, głównie emerytów.