Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Decydująca tura wyborów we Francji. Czy „narcyz” Macron obudzi republikańskiego ducha?

Protest przeciwko Zjednoczeniu Narodowemu Marine Le Pen, Plac Republiki w Paryżu, 3 lipca 2024 r. Protest przeciwko Zjednoczeniu Narodowemu Marine Le Pen, Plac Republiki w Paryżu, 3 lipca 2024 r. Yara Nardi / Reuters / Forum
Le Pen wykonała ogromną pracę nad „unormalnieniem” wizerunku swej partii (we Francji mówi się o dediabolizacji, czyli oddiableniu czy odszatanieniu wizerunku), że niby zrezygnowała z wielu dawniejszych radykalnych haseł i wypowiedzi. Ale nie dajmy się zwieść. Jest groźna, zwłaszcza dla nas.

W niedzielę Francja przystępuje do drugiej, decydującej, tury wyborów parlamentarnych. Niezależnie od ich wyniku można już dziś przedstawić wnioski ogólne: geografia polityczna kraju uległa radykalnym zmianom, bardzo wzrosła pozycja Zjednoczenia Narodowego (dawnego Frontu Narodowego) pani Le Pen, która staje się najsilniejszą postacią kraju w perspektywie wyborów prezydenckich w 2027 r. Tradycyjne partie – socjalistyczna i postgaullistowska – odchodzą niemal w niepamięć. Partia Emmanuela Macrona dopiero na trzecim miejscu – co osłabia pozycję prezydenta, prawdziwego motoru Europy. Możliwe, że Francja wkracza w erę rządów niestabilnych, które – jak przed prezydentem de Gaulle’em – utrudniały jej rozwój.

Wycofywanie kandydatów osłabi partię Le Pen?

Zacznijmy od wyjaśnienia technicznego. Osobliwość wyborów francuskich polega na połączeniu zasady okręgów jednomandatowych z pewną dozą zasady proporcjonalności. Nie jest więc tak, jak w głosującej w czwartek Wielkiej Brytanii, bo tam, żeby zdobyć mandat, wystarczy być w danym okręgu na pierwszym miejscu, uzyskać większą liczbę głosów niż drugi na mecie. We Francji trzeba mieć co najmniej połowę głosów: jak nie – to dogrywka w drugiej turze. Ale uwaga: dogrywka nie między dwoma najlepszymi, ale między tyloma, ilu uzyskało w pierwszej turze co najmniej 12,5 proc. głosów w okręgu. Najczęściej dwoma, często trzema, a teoretycznie – przy rozproszeniu głosów – nawet czterema. Skłania to partie do intensywnych narad przed drugą turą. Można wycofać jedną kandydaturę, nawet dwie, by zbić niechcianego faworyta.

Reklama