956. dzień wojny. A co, gdy „lojalny skrzydłowy” nagle staje się nielojalny?
Rosjanie zaatakowali port w Odessie z użyciem rakiety balistycznej 9K720 Iskander i trafili w stojący przy nabrzeżu statek. Jednocześnie obraz z ataku rejestrowano z lecącego w dużej odległości bezpilotowego aparatu latającego w podczerwieni, bo atak wykonano w nocy. Zagadką jest, dlaczego wspomniany aparat nie został zestrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Można to tłumaczyć brakiem pocisków przeciwlotniczych albo obawą o zestrzelenie własnych myśliwców.
Bardziej pocieszające jest natomiast to, że na głównym kierunku natarcia na Awdijiwkę i dalej na Pokrowsk, czyli w rejonie na północny zachód od Doniecka, w ciągu ostatniego roku Rosjanie stracili aż 1830 szt. ciężkiego sprzętu. Ocena, że to równowartość sprzętu pięciu dywizji, jest oczywiście przesadzona, ale jednej dywizji – z pewnością. Całkowita rosyjska produkcja zbrojeniowa takich strat w pojazdach i uzbrojeniu tej klasy nie pokrywa, może gdzieś w połowie co najwyżej, a rejonów, gdzie dużo łatwiej znaleźć wrak rosyjskiego czołgu niż żywego mieszkańca, jest we wschodniej Ukrainie znacznie więcej.
Na frontach sytuacja trudna, ale stabilna. Niewiele się zmieniło od wczoraj. Kiedy toczy się wojna na wyniszczenie, trudno cokolwiek nowego powiedzieć, to po prostu codzienne szturmy, zabici, ranni, kolejne morze krwi i ludzkich tragedii. Tak jak codziennie od dwóch lat, bo mniej więcej tyle trwa ta pozycyjna faza wojny na wyczerpanie.
W obwodzie donieckim ustanowiony został nowy rekord w konkurencji „rzut wieżą czołgową wzwyż”. Trafiony dronem (czy raczej kilkoma) rosyjski T-72, w którym zapaliła się i wybuchła amunicja, cisnął własną wieżą z armatą na wysokość ponad 75 m, prawie że pękła setka. Fakt, że w konkurencji „rzut wieżą czołgową w dal” pomiarów dokonuje się znacznie łatwiej, no ale i ten wynik – choć trudniej mierzalny – jest imponujący.