Swingujący Polonusi
Swingujący Polonusi. Czy biało-czerwoni mogą zdecydować o wyniku wyborów w USA
Tony Pol, emerytowany komendant straży pożarnej w Erie w stanie Pensylwania, przez 15 lat kierował polskim klubem, jednym z prawie tuzina w tym mieście. W wyborach będzie głosował na Kamalę Harris. Z wielu powodów, ale głównie dlatego, że obiecała dalszą pomoc dla Ukrainy.
Tony urodził się w USA, ale jego pradziadkowie przybyli z Polski i w rodzinie kultywowano szacunek dla tradycji starego kraju. Pol jest jednym z blisko 800 tys. mieszkańców Pensylwanii z polskimi korzeniami, o których Harris wspomniała w debacie z Trumpem, mówiąc, że były prezydent „powinien im powiedzieć, jak szybko podda Ukrainę Putinowi”.
Polonia dla Harris?
Pensylwania to jeden z tzw. stanów swingujących, wahających się; w dodatku uchodzący za taki w którym koniecznie trzeba zwyciężyć, ponieważ dostarcza wielu głosów elektorskich – podobnie jak Michigan i Wisconsin. Owe trzy stany to także ogromne skupiska Polish Americans: w Pensylwanii mieszka ich 758 tys. (6 proc. populacji), w Michigan – 784 tys. (8 proc.), a Wisconsin – 481 tys. (9 proc.). Ponieważ we wszystkich zwycięzcy ostatnich wyborów – Trump w 2016 r. i Biden w 2020 r. – wygrywali minimalnie, różnicą kilkudziesięciu tysięcy głosów, kierownictwa kampanii obojga obecnych kandydatów wiedzą, jak cenne mogą być polskie głosy.
Sztab Kamali zorganizował więc na Facebooku grupę poparcia: „Polish Americans for Harris” – polskich Amerykanów mobilizuje tam Tom Malinowski, urodzony w Słupsku były demokratyczny kongresman z New Jersey, a wcześniej asystent sekretarza stanu ds. demokracji i praw człowieka w rządzie Baracka Obamy. Na promującej kandydatkę stronie, obok deklaracji obrony Polski przed agresją Rosji, ukazał się spot z hejnalistą z wieży mariackiej w Krakowie.