Ukraina: plan zastępczy
Ukraina: plan zastępczy. Rosyjska machina nie zwalnia, a Zachód wpadł w stupor
Joe Biden musiał być na posterunku, gdy nad Florydę nadciągał kolejny huragan. Wyjazd prezydenta do Europy byłby zbyt ryzykowny, bo mógłby napędzić polityczne tornado Donalda Trumpa, który natychmiast zarzuciłby Demokratom, że wolą lans wśród „niepłacących” sojuszników, zamiast stać u boku Amerykanów.
Odwołanie narady skróciło, choć nie powstrzymało dyplomatycznych planów Wołodymyra Zełenskiego. Najpierw Dubrownik, spotkanie z liderami Bałkanów i południa Europy, a potem Londyn, Paryż, Rzym i Berlin – lepiej mu znane i bardziej związane ze sprawą ukraińską. Po drodze jeszcze Watykan i kolejne spotkanie z antywojennie, choć niekoniecznie proukraińsko nastawionym papieżem Franciszkiem. Tak Zełenski promuje „plan zwycięstwa”, który ma dać szansę zakończenia wojny w przyszłym roku. Ukraiński prezydent nie pokazał żadnego dokumentu (własnym obywatelom ma go zaprezentować na dniach), ale założenia opisał na portalu X (d. Twitter).
Pierwszy i najważniejszy punkt to żądanie zagwarantowania Ukrainie miejsca w NATO, co ma być geopolityczną porażką Kremla. Od zaproszenia do Sojuszu Zełenski uzależnia szanse na pokój, ale musi sobie zdawać sprawę, że to dziś niemal niewyobrażalne. Więc nadal błaga o wsparcie finansowe i zbrojne Ukrainy, by własnymi siłami i z zachodnią bronią (na co zgody wciąż nie dostał) była w stanie powstrzymać postępy Rosji. To staje się z dnia na dzień coraz trudniejsze. Rosyjskie wojska właśnie zajmują kolejne miasto w Donbasie – po Wuhłedarze wpadł w ich ręce Toreck. Ofensywy kosztują życie rekordową liczbę rosyjskich żołnierzy. Ukraiński sztab melduje o dawno niewidzianych stratach nawet 1,3 tys. rannych i zabitych na dobę.
Jednak rosyjska machina wojenna nie spowalnia. Na poligony w Rosji trafia właśnie jesienny pobór, a na miasta i linie frontu w Ukrainie spada w tydzień ponad tysiąc bomb i pocisków.