Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Herbert Kickl zostanie nowym kanclerzem Austrii? Orbán się cieszy. Dla Europy to zły sygnał

Herbert Kickl Herbert Kickl Herbert Kickl / Facebook
Od wyborów minęły trzy miesiące, a w Wiedniu wciąż nie zawiązała się koalicja. Rozmowy chadeków z liberałami zawaliły się w weekend. Teraz faworytem do roli kanclerza jest Herbert Kickl.
Alexander Van der Bellen, prezydent AustriiAndreas Stroh / Zuma Press/Forum Alexander Van der Bellen, prezydent Austrii

Najbliższa polityczna przyszłość Austrii miała być papierkiem lakmusowym dla całego kontynentu. 29 września zwyciężyła narodowo-populistyczna i przyjazna Władimirowi Putinowi Partia Wolności Austrii (FPÖ), zdobywając 28,8 proc. głosów. Za mało, żeby rządzić samodzielnie. W dodatku, przynajmniej na poziomie deklaratywnym, natychmiast wokół partii Herberta Kickla powstał kordon sanitarny, jeszcze niedawno typowy dla większości demokracji.

Chadecy spod znaku Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP), drudzy w wyborach (26 proc.), jak również zajmujący trzecie miejsce socjaldemokraci (SPÖ) zarzekali się, że nigdy nie wezmą pod uwagę mariażu ze skrajną prawicą. Kickl w populistyczny sposób pomstował na ordynację, twierdząc, że to on powinien mieć pierwszeństwo w próbie sformowania gabinetu. Ale na niewiele się to zdało. Głównie dlatego, że potencjalnych koalicjantów na horyzoncie nie było widać.

Czytaj też: Populiści to oszuści, sprzedają fałsz. Ale mogą już nigdy nie oddać raz zdobytej władzy

Rząd spróbuje stworzyć Kickl

Po drugiej stronie barykady szybko przestało być różowo. Rozmowy koalicyjne rozpoczęły się w listopadzie, ale przez dwa miesiące nie przyniosły rezultatów. Ostatecznie zostały przerwane w sobotę 4 stycznia. Kroplą, która przelała czarę, była decyzja Beate Meinl-Reisinger, przewodniczącej liberalnej formacji NEOS, o wstrzymaniu negocjacji. NEOS w wyborach zajęło czwarte miejsce, zdobywając 9 proc. poparcia i wprowadzając do parlamentu 15 deputowanych.

Reklama