Gorzej, ale dobrze
Pobojowisko pięć lat po brexicie. Rozwód z Unią wypadł słabo. Tu chodziło o nostalgię
Choć tradycyjne media dni chwały mają już za sobą, to wciąż nie są pozbawione wpływu na rzeczywistość. Dawno nic tak nie poruszyło brytyjskiej opinii publicznej jak styczniowy tekst okładkowy cyfrowego wydania dziennika „The Independent”. Niegdyś prominentna lewicowa gazeta, dzisiaj zredukowana do roli jednego z wielu portali informacyjnych, podsumowała stan brytyjskiej gospodarki i niektórych sektorów publicznych chwilę przed piątą rocznicą brexitu, która przypadła 31 stycznia.
Po rozstaniu z Unią Europejską Wielka Brytania miała przeżyć swój renesans. Hasłem kampanii na rzecz brexitu był slogan „Odzyskać kontrolę”, odnoszący się przede wszystkim do ograniczenia migracji na Wyspy. Konserwatyści, na czele z Borisem Johnsonem, ale też z rosnącym dziś w siłę radykałem Nigelem Farage’em, przekonywali, że Wielka Brytania przestała być brytyjska, bo przybysze z kontynentu zabierają miejscowym pracę. Jaką? Właściwie każdą, bo w tamtej kampanii można było usłyszeć oskarżenia zarówno pod adresem rumuńskich robotników budowlanych, jak i francuskich finansistów w londyńskim City.
Brexit i nostalgia
Tak naprawdę główną emocją przeciwników Unii nie była jednak ksenofobia, rasizm, nawet nacjonalizm, ale nostalgia. Tęsknota za czasami, w których Londyn był najważniejszym miastem na świecie, a Wielka Brytania stanowiła imperium. Unię w tej narracji postrzegano jako kulę u nogi, biurokratyczną blokadę dla rozwoju gospodarki i innowacji. Bez brukselskiej kotwicy Londyn powróci na tron, nowy system imigracyjny będzie wpuszczał do kraju tylko najzdolniejszych. A przede wszystkim torysi zamienią unijny wspólny rynek na całą masę bilateralnych umów handlowych z potęgami tego świata. Tymczasem – jak wynika m.in. z danych przytoczonych przez „The Independent” – nic takiego się nie stało.