Katastrofa w Białym Domu, koalicja w Europie
Czy Biały Dom zastawił pułapkę na Zełenskiego?
Wizyta w Waszyngtonie i podpisanie dealu o minerałach miały być krokiem ku związaniu interesów USA z zasobami naturalnymi Ukrainy, co nie dawało gwarancji bezpieczeństwa, ale zbliżało oba kraje na ważnej dla Trumpa niwie biznesowej. Gdy jednak kurtuazyjna zazwyczaj rozmowa przy kominku przerodziła się w awanturę, z podniesionymi głosami, wymachiwaniem rąk i wskazywaniem palcami winnych, zamiast porozumienia na najwyższym szczeblu doszło do zerwania kontaktów. „On nie jest gotów na pokój. Może wrócić, gdy zmieni zdanie” – ocenił Trump, gdy za kawalkadą Zełenskiego zamykała się brama. Ciepła między Trumpem a Zełenskim nigdy nie było, teraz nastała epoka lodowcowa.
Koszmarną ironią jest, że prezydent USA uważa, iż to Rosja chce dziś pokoju bardziej niż Ukraina, a Zełenski przeszkadza w przerwaniu walk bardziej od Putina. Po trzech latach niesprowokowanej i okrutnej wojny taka zmiana oceny Ameryki wywraca warunki gry. Widać jednak, że za planem Trumpa nie ma strategii, skoro efekty wielotygodniowych zabiegów z udziałem mediatorów, pośredników i wysłanników zrujnował nagły wybuch emocji, którego żadna ze stron nie umiała opanować. Okazało się, że Trump żąda przede wszystkim hołdów i wdzięczności, a przy tym jest pamiętliwy i nie wybacza sympatii dla Demokratów.
Lekcję tę odrobiono zawczasu w Paryżu i Londynie. Emmanuel Macron i Keir Starmer pozwolili Trumpowi błyszczeć i polemizowali łagodnie, więc wyszli z Białego Domu jako najlepsi przyjaciele prezydenta. Zełenski wybrał twardą obronę historycznej prawdy i żywą polemikę, co nie jest mile widziane przy włączonych kamerach i mikrofonach. Ocena sytuacji zawiodła go na pewno. Dał się sprowokować czy miał ukryte intencje?
Szybkość, z jaką J.D. Vance oskarżył Zełenskiego o brak szacunku i torpedowanie wysiłków Trumpa, może wskazywać, że to Biały Dom zastawił pułapkę.