Niepomocni
USAID: „pacjent zero” ekipy Trumpa. Tu nie chodzi o cięcia, to początek krucjaty
Jednym z najbardziej konwencjonalnych sposobów radzenia sobie z populistycznymi mitami jest przeciwstawianie ich faktom. Najlepiej opartym na danych liczbowych. Choć w praktyce działa to coraz rzadziej, bo populiści okazują się na prawdę impregnowani, to w tym akurat przypadku warto pogrzebać w liczbach. Żeby jednak temat pomocy rozwojowej i wsparcia zagranicznego (ang. foreign assistance) dobrze zrozumieć, trzeba spojrzeć na obie strony tego równania. Na to, kto płaci. Ale też – kto dostaje.
Przez ostatnie tygodnie media poświęcały sporo miejsca kwocie 44 mld dol. Tyle wynosił budżet USAID, amerykańskiej agencji federalnej zajmującej się pomocą międzynarodową w roku podatkowym 2023. Instytucja ta, zredukowana do kadłubowego kształtu przez DOGE, kierowaną przez Elona Muska komisję do spraw zwiększenia wydajności rządu, była głównym operatorem działań w zakresie inwestycji i grantów rozwojowych aprobowanych przez Waszyngton. Wokół tego sektora istnieje jednak bardzo skomplikowany system innych podmiotów, działających zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza ich granicami. I to właśnie dopiero dzięki szczegółowemu rozpisaniu tych zależności można odkryć, dlaczego Elon Musk, Donald Trump i sekretarz stanu Marco Rubio akurat do USAID weszli z siekierami na samym początku.
Agencja nie odpowiada za całość amerykańskiej pomocy rozwojowej. Łącznie w 2023 r. Kongres przeznaczył na ten cel 71,9 mld dol., jak wynika z danych pracowni Pew Research Centre, ale też z dokumentów sądowych opublikowanych przez zwalnianych pracowników USAID, procesujących się teraz z dawnym pracodawcą. Na tę kwotę składa się budżet agencji, ale też składki wpłacane przez USA do instytucji z ekosystemu ONZ. Wydany więc 26 stycznia, niecały tydzień po inauguracji Trumpa, komunikat o natychmiastowym zamrożeniu wydatków rozwojowych na 90 dni sparaliżował pracę chociażby UNHCR, agencji zajmującej się pomocą uchodźcom na całym świecie.