To był prawdopodobnie najbardziej tragiczny Nowy Rok w historii niepodległej Czarnogóry. Horror zaczął się tuż po 17 w Cetyni, niewielkim mieście uznawanym za historyczną stolicę kraju. 45-latek pokłócił się w barze z kolegą, wyszedł wzburzony, a po kilkunastu minutach wrócił z bronią i zaczął strzelać. W lokalu zabił cztery osoby i kontynuował krwawy marsz – nie strzelał przypadkowo, mordował przede wszystkim krewnych i znajomych. W nieco ponad pół godziny zastrzelił 12 osób, w tym dwoje dzieci, a cztery ciężko ranił. Okrążony przez policję, popełnił samobójstwo.
W takiej sytuacji zwykle mówi się o bezprecedensowej tragedii, niestety, w historii Cetyni precedens istnieje. W lecie 2022 inny mieszkaniec tego 15-tysięcznego miasta zastrzelił dziesięć osób i ranił sześć. Ostatecznie w wymianie ognia z policją zastrzelił go inny cywil, zresztą również skazany wcześniej za morderstwo.
„Tu się kiedyś zabijało z powodu jednego słowa” – powiedziała miejscowym mediom sąsiadka zabójcy, odnosząc się do istniejącego w Czarnogórze jeszcze w XX w. zwyczaju krwawej zemsty.
Czytaj też: Bałkany, tykająca bomba w środku Europy. Czy grozi nam nowa wojna?
Klasyczna czarnogórska historia
Nawet lokalni komentatorzy posługują się czasem kategorią specyfiki kulturowej i przywołują stereotypowy obraz Bałkanów jako pełnych przemocy, jednak incydenty te zdają się raczej kwestią systemowych zaniedbań. O takich właśnie mówią studenci zrzeszeni w nieformalnej organizacji Kamo sjutra?