Trybunał ostatniej szansy
Viktor Orbán wycofuje swój kraj z Międzynarodowego Trybunału Karnego
Beniamin Netanjahu nie został zatrzymany, mimo że MTK oskarżył go o popełnienie w Strefie Gazy zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Wyraźnie wzruszony dziękował Orbánowi za zamiar opuszczenia „zgniłego i skorumpowanego” systemu Trybunału. To krok ważny – mówi Netanjahu – dla wszystkich demokracji i dla całej judeochrześcijańskiej cywilizacji. Z tym poglądem zapewne zgodzą się prezydent Rosji, lider Hamasu i kilkudziesięciu innych poszukiwanych przez MTK.
Premier Węgier zdaje się szukać w ten sposób poklasku własnych wyborców. Wybory muszą się odbyć w ciągu roku, a w sondażach prowadzi partia opozycyjna. Orbán stara się więc przekonać zwolenników, że nadal potrafi odrzucać dyktaty bijące w węgierską suwerenność, co dotąd premiował elektorat jego Fideszu. Temu ma też służyć nowelizacja przepisów procedury karnej, które utrudnią wydanie Marcina Romanowskiego. Byłego polskiego wiceministra sprawiedliwości ściga polska prokuratura i chodziło o to, aby wzmocnić warunki ochrony azylowej, którą Orbán otacza go na Węgrzech.
Budapeszt staje w jednym szeregu z innymi stolicami, które ostatnio osłabiały mandat Trybunału. Jesienią Władimira Putina nie zatrzymała Mongolia. W styczniu gwarancje nietykalności Netanjahu dała Rzeczpospolita Polska – na wypadek, gdyby chciał wziąć udział w uroczystościach w Auschwitz. Podobne sygnały wysłały rządy Francji, Niemiec, Rumunii i Włoch. A w odwecie za nakaz aresztowania Putina funkcjonariuszy MTK ściga Rosja. Trybunał ma też na celowniku Donald Trump, który zakazał wjazdu urzędnikom MTK i zamroził jego amerykańskie aktywa.
MTK nazywany jest sądem ostatniej szansy. Wkracza, gdy władze krajowe nie ścigają sprawców najpoważniejszych zbrodni. Można opuścić jego system, ale Trybunał zachowuje jurysdykcję nad domniemanymi zbrodniami popełnionymi do momentu wyjścia.