Świat

Ekipa Trumpa bierze się za armię. Polska nie może tego nie widzieć, padną trudne pytania

Radykalizm obecnej ekipy rządzącej ma ułatwić wprowadzenie zmian od dawna postulowanych przez część wojskowych i analityków konfliktów, blokowanych przez lobby interesów, dominację tradycji nad skutecznością i inercję urzędniczej machiny. Radykalizm obecnej ekipy rządzącej ma ułatwić wprowadzenie zmian od dawna postulowanych przez część wojskowych i analityków konfliktów, blokowanych przez lobby interesów, dominację tradycji nad skutecznością i inercję urzędniczej machiny. Facebook
Pentagon zapowiedział najgłębszą od dekad reformę wojsk lądowych. U.S. Army ma być lżejsza, sprytniejsza i zwinniejsza. Pod nóż pójdą legendarne śmigłowce Apacz w wersji D, na szrot skierowane zostaną kojarzone z misjami w Afganistanie i Iraku pojazdy opancerzone Humvee. W Polsce spodziewać się można dyskusji o sensowności zakupów „ciężkiego” uzbrojenia do tradycyjnej walki manewrowej.

To chyba pożegnanie z ideą tradycyjnej wojny manewrowej i służącym do niej uzbrojeniem. Gdy Armia USA stawia na szybkość i ruchliwość kosztem masy, Polska nie może tego nie zauważać.

Ekipa Donalda Trumpa zabiera się na poważnie za siły zbrojne. Od początku urzędowania 47. prezydent wskazywał na zmianę priorytetów – wojsko ma bronić terytorium USA i ich interesów, a głównym przeciwnikiem, do którego pokonania ma się przygotowywać, są Chiny. Trump żadnej wojny oczywiście nie chce, a przynajmniej nie teraz. Ale chce, by amerykańskie wojsko nadrobiło zapóźnienia i w wiarygodny sposób przegoniło Chińczyków (a przy okazji Rosjan i wszystkich innych ewentualnych wrogów) w technologiach, sposobie walki i uzbrojeniu.

Fokus na Indo-Pacyfik jest wyraźny w marynarce wojennej, lotnictwie i korpusie piechoty morskiej, ale teraz obejmie i wojska lądowe – najliczniejsze, ale nieumiejące od lat jasno określić swojej roli w indopacyficznej strategii. Generałów wyręczyli więc politycy, narzucając własne wytyczne, które – jeśli zostaną wdrożone – fundamentalnie zmienią ten rodzaj wojsk USA, który u nas najlepiej znamy. Część zmieni się nie do poznania.

Czytaj też: Czy francuski nuklearny parasol nad Europą odstraszy Rosję?

Fani sprzętu uronią niejedną łzę

Wydane tuż przed majówką memoranda i wytyczne zakładają, że w ciągu zaledwie trzech lat wojska lądowe przejdą generacyjną zmianę, mającą przenieść je w przyszłość kosztem porzucenia wielu komponentów przeszłości, nawet tej całkiem niedawnej. Wedle znanej już strategii „wycofywania dla inwestowania” będą masowo pozbywać się uzbrojenia uznanego za mało przyszłościowe, by zrobić w jednostkach miejsce na systemy nowe i nowatorskie, z których nie wszystkie nawet istnieją.

Reklama