Śledztwo „Polityki”. Podróż Anżeliki: znamy kolejne przystanki zaginionej białoruskiej opozycjonistki
Anżelika Mielnikawa podróżowała z córkami Hanną i Tatianą. Dopiero 25 lutego, a więc dzień przed wylotem do Londynu, zrobiła rezerwację w hotelu Araliya w Unawatuna na Sri Lance. Wygląda, jakby w ostatniej chwili wpadła na pomysł wyjazdu na wyspę albo jakby nie chciała, by ktokolwiek wcześniej dowiedział się o jej planach.
Zagadkowy przelew Anżeliki
Rezerwacji dokonała nie przez popularny portal bookingowy, ale niewielką firmę turystyczną działającą od 17 lat na Sri Lance – popularną wśród rosyjskojęzycznych turystów.
Hotel Araliya Bech Resort&Spa, który wybrała, ma pięć gwiazdek. Anżelika mieszkała już w nim w styczniu zeszłego roku (o czym pisaliśmy w poprzednim tekście w „Polityce”). Hotel jest częstym miejscem odpoczynku dla rosyjskojęzycznych zwiedzających.
Podczas wspólnego śledztwa tygodnika „Polityka” i „The Insider”, i we współpracy z dziennikarzami „Sunday Times in Sri Lanka”, udało nam się potwierdzić, że 28 lutego Anżelika Mielnikawa wraz z dwiema córkami przekroczyła granicę Sri Lanki i udała się do Unawatuny.
W hotelu spędzały czas do 7 marca. Z naszych informacji wynika, że podczas tego pobytu z konta fundacji, której szefowała Anżelika Mielnikawa, dokonano jednego, ale znacznego transferu pieniędzy. Były przeznaczone na grant dla białoruskiej opozycji, zaś Mielnikawa była jedyną jego dysponentką.
Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy Anżelika przelała pieniądze z własnej woli, czy też została do tego zmuszona. Nie wiemy, czy podczas pobytu w Unawatunie nie była w jakiś sposób kontrolowana przez białoruskie bądź rosyjskie służby.