Zobowiązały się właśnie, że w ciągu pięciu lat przekażą dodatkowe 500 mln dol. na konto Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Zmaga się ona z trudnościami finansowymi po decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych o opuszczeniu jej szeregów. Według Roberta Kennedy’ego, sekretarza ds. zdrowia w administracji Donalda Trumpa, WHO kona, bo jest biurokratycznie rozdęta i uwikłana w konflikty interesów. Inne państwa powinny potraktować wyjście USA i jako sygnał ostrzegawczy, i jako zaproszenie do zawiązania nowej instytucji, która będzie szczupła, wydajna, przejrzysta itd. Chińska dotacja ma zniwelować braki. Tym samym to Chiny staną się głównym sponsorem WHO, znacznie zwiększając w niej swoje już niemałe wpływy.
WHO nie ma dywizji. Jest agencją ONZ odpowiedzialną za koordynowanie międzynarodowych wysiłków na rzecz ochrony zdrowia. Przypisywane są jej sukcesy (na czele ze zwalczeniem ospy) i porażki, jak spóźniona reakcja na epidemię eboli w Afryce Zachodniej przed ponad dekadą. Przy okazji pandemii covidu oskarżono ją o wszelkie możliwe przewiny. Ruchy antyszczepionkowe miały pretensję o promowanie szczepionek. Zarzucano jej także uleganie dyktatowi Chin, skąd SARS-CoV-2 wystartował. Zresztą do dziś precyzyjnie nie wskazano miejsca jego pochodzenia, choć bardziej niż z opieszałości personelu WHO wynika to z oporu władz chińskich. Brakuje bowiem danych, które pozwoliłyby ustalić, czy wirus wyewoluował naturalnie, np. w zamieszkanej przez nietoperze jaskini, czy uciekł z laboratorium w Wuhanie.
Ameryka Trumpa oddaje także inne pola skrzętnie zajmowane przez Chińczyków. Stali się liderami przechodzenia na energię opartą na źródłach odnawialnych. Chwalą się istotnym udziałem w finansowaniu misji pokojowych i mają apetyt na więcej. Gdy trwa demontaż amerykańskiej USAID, chiński system pomocy, np.