Bułgaria, najbiedniejszy kraj UE, wchodzi do strefy euro. Na rewersach sami mężczyźni
1 stycznia 2026 r. Bułgaria wejdzie do strefy euro. Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny zapaliły zielone światło. Stwierdziły, że kraj spełnił ostateczne kryterium, utrzymał w odpowiednich ryzach inflację. Co nie przyszło łatwo, bo i tu zmagano się ze wzrostem cen wzbudzonym pandemią i wojną w Ukrainie. Starania o niską inflację i niski poziom zadłużenia wymagały m.in. obniżenia cen regulowanych przez państwo oraz dyscypliny wydatków.
Szersza strefa euro
Każdorazowe rozszerzenie strefy euro budzi obawy dodatkowej drożyzny. Stąd często powtarzany wniosek, że o ile Bułgaria – opisywana jako najbiedniejszy kraj Unii – jest przygotowana do wejścia do strefy euro, o tyle jej mieszkańcy (6,4 mln) gotowi nie są. Lęk przed nagłym wzrostem cen wynika ze spodziewanej praktyki ich zaokrąglania, mimo że akurat temu zjawisku powinno zapobiegać powiązanie od jakiegoś czasu lewa i euro stałym kursem. Doświadczenia krajów, które poszły tym szlakiem, pokazują jednak, że do wzrostu cen faktycznie dochodzi. Na przykład w Chorwacji w 2023 r. Ten przypadek był o tyle osobliwy, że rozbrat z kuną odbywał się w warunkach wysokiej inflacji w strefie euro, co mogłoby skłaniać chorwackich przedsiębiorców do korzystania z okoliczności i podnoszenia cen.
Taki „efekt cenowy” wystąpił, ale – objaśniają ekonomiści – był niewielki i w sumie nie odbił się na ogólnym trendzie inflacyjnym. Kłopot tylko w tym, że ceny rosną głównie tam, gdzie klienci je widzą – w usługach, sklepach i restauracjach. A to nie pozostaje bez wpływu na społeczny odbiór przejścia na euro.