Iran kontra McŚwiat
Iran enty raz dostał po twarzy i udaje twardziela. Pięć paradoksów reżimu Chameneiego
Znajomy Irańczyk kombinuje. – Znasz taką masę z mąki ziemniaczanej i wody? Gdy delikatnie wkładasz w nią rękę, prawie nie stawia oporu. Ale gdy zrobisz to szybciej, ugrzęźniesz. A spróbuj uderzyć w nią pięścią… Tacy właśnie jesteśmy, Irańczycy. Miał na myśli płyn nienewtonowski, doskonale znany rodzicom nudzących się w domu przedszkolaków. Ale jednocześnie chodziło mu o naród, dziś w centrum światowej uwagi, który enty raz dostał po twarzy, a mimo to swoim zwyczajem udaje twardziela i twierdzi, że wygrał.
W swoim pierwszym publicznym wystąpieniu – po druzgocącym ataku Izraela, a potem Ameryki na jego kraj – najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei przekonywał, że agresorzy „nie osiągnęli żadnych celów” i nie zakłócili irańskiego programu nuklearnego. Na koniec dodał, że w odwecie irańskie rakiety zadały „ciężki cios” amerykańskiej bazie lotniczej w Katarze (w rzeczywistości żadna nie doleciała do celu, ale o tym z oficjalnych mediów Irańczycy się nie dowiedzą).
„Nienawidzę tych morderców i złodziei – napisała w swoim blogu Nazanin Zaghari-Ratcliffe, Iranka z brytyjskim paszportem, która przesiedziała sześć lat w irańskim więzieniu pod fałszywym zarzutem o szpiegostwo. – I kiedy w pierwszym dniu ataku Izrael zabił szefów sztabu armii i Strażników Rewolucji, trochę się ucieszyłam. Potem było mi głupio. A potem, gdy w amerykańskich i izraelskich mediach zaczęły się spekulacje o »zmianie reżimu« w Iranie, szlag mnie trafił. Dziś stoję murem za moimi mordercami i złodziejami”. Zaghari-Ratcliffe pisze, jakby numer z płynem nienewtonowskim znała z własnego doświadczenia.
Płaski jak Barber
Iran równa się zagrożenie – taki konstrukt od dekad funkcjonuje w wielu zachodnich głowach.