Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

1257. dzień wojny. A jeśli w Rosji do władzy dorwie się frakcja siłowików? Są trzy scenariusze

Wizerunek Władimira Putina w Rydze, marzec 2022 r. Wizerunek Władimira Putina w Rydze, marzec 2022 r. Brad Ritson / Unsplash
Władimir Putin to były człowiek KGB. Nie ma natury wojownika, ale sprytu mu nie brakuje. Wie, że siły można używać ostrożnie, a zniewolenie osiągać innymi metodami. Frakcja siłowików jest inna. To rębacze.

Wiele mówi się dziś o wyznaczeniu gen. por. Anatolija Kriwonożki na stanowisko dowódcy Sił Powietrznych Ukrainy. Nikogo nie zmienił, po prostu od niemal roku, od 30 sierpnia 2024 r., pełnił obowiązki dowódcy po zdjęciu z funkcji o siedem lat młodszego gen. por. Mykoły Ołeszczuka. Jego dymisja była związana z zestrzeleniem 26 sierpnia pierwszego F-16. Myśliwiec został trafiony przypuszczalnie przez krajowe systemy przeciwlotnicze. Gen. por. Ołeszczuk był rakietowcem, natomiast gen. por. Kriwonożko jest pilotem (śmigłowcowym i transportowym). W większości krajów dowódcą sił powietrznych zostaje zwykle były pilot samolotów bojowych, bo to jest główna część składowa sił powietrznych i ich główna siła uderzeniowa.

Ukraińska prasa, powołując się na źródło w wywiadzie wojskowym HUR, podała, że we wczorajszych atakach dronowych na Rosję zniszczeniu uległa sekcja gazociągu prowadzącego z Turkmenistanu przez Uzbekistan i Kazachstan do Rosji (zasila niektóre rosyjskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe). Zniszczenie fragmentu gazociągu nastąpiło wskutek eksplozji w obwodzie wołgogradzkim, choć nie wiadomo, co było przyczyną tej eksplozji.

Na Kremlu trwają dyskusje, jak należy odpowiedzieć na oświadczenie Donalda Trumpa z 1 sierpnia o wysłaniu na patrol dwóch (zapewne dodatkowych) okrętów podwodnych, nosicieli rakiet strategicznych. Mają odstraszyć Rosję przed atakiem na USA, czym groził Dmitrij Miedwiediew w mediach społecznościowych. Rosja też mogłaby wysłać dwa dodatkowe okręty podwodne z rakietami strategicznymi na patrol, ale pewnie są popsute albo nie ma ludzi do ich obsadzenia. Amerykanie mają na każdy swój okręt podwodny dwie wyszkolone załogi, „blue crew” i „golden crew” (błękitna i złota), kiedy jedna zabiera okręt na półroczny patrol, druga idzie na urlop, a potem szkoli się w warunkach bazy lądowej, a więc w sumie odpoczywa.

Reklama